Miesiąc: październik 2018
My last scientific publication
As a scientist I tried always not to throw just empty words to the void. And I have a few publications. But each one deeply concentrating on something different from my knowledge, curiosity or experience of myself that has lead me to that point I was sure I am good enough to write scientific considerations.
With this chapter to the book of Kazimierz Kuciński I closed my scientific career emphasizing inevitable process that happen inside me that I cannot resist to. That make me more myself, more an artist every time I try to be objective, cold-eyed thinker.
Goethe once wrote in Faust:
“You are aware of only one unrest;
Oh, never learn to know the other!
Two souls, alas, are dwelling in my breast,
And one is striving to forsake its brother.
Unto the world in grossly loving zest,
With clinging tendrils, one adheres;
The other rises forcibly in quest
Of rarefied ancestral spheres.
If there be spirits in the air
That hold their sway between the earth and sky,
Descend out of the golden vapors there
And sweep me into iridescent life.
Oh, came a magic cloak into my hands
To carry me to distant lands,
I should not trade it for the choicest gown,
Nor for the cloak and garments of the crown.”
It was my other side calling me and telling me „give up this shit, let it go, it is not for you to gather thousands of thoughts of others forgetting who you are”. The more I was into so called objective. The more not myself I became and more sick I felt. If it is enough to make me an artist. So I am an artist. But first I chose to be myself. Not to be in a constant disharmony. In constant internal conflict between my musical side and so called objective world. This is simply that I encounter some people and I hear music in my head so loud that I cannot seat in patience, I cannot listen when someone else is talking and not singing or playing a musical instrument same time. I often automatically stand beside those who inspire me like Avril Lavigne often inspired me, messed up my life knowing about it or not. I often want to join a musician to play the music. I often experienced a situation I came to a music store just to play an instrument, test a guitar effect or whatever. Suddenly another person – another customer or even worker of a shop spontaneously tuned to my rhythm or whatever tried to express themselves same time. I was even studying a program how you can achieve psychiatric measurable results of progress in patients as if devoid of chances for recovery from mental illnesses. So music is powerful. And was always powerful to me. And I had to interrupt my other careers so often that realized that this is my luck or bad luck, fate or curse but sometimes my musical inspirations are too loud to just pass by them. And when often deceived, screwed by teachers, supervisors not from music field I trusted their intuition it often turned against me, against my true nature and who I am and how I feel. And I had to get over the fact I am more a musician by nature no matter if I will find my place as a musician in this world or not.
Back 2 school
Od nie powiem, że długiego czasu, ale od jakiegoś czasu a czasem od czasu do czasu zastanawiam się, jak się wiedzie u mojego idola muzycznego Jana Borysewicza. Niemniej nie robię tego często, natrętnie, bo głowę mam cały czas nabitą tym, co chciałbym ciekawego przedstawić jeszcze z tego, czego sam w życiu doświadczyłem, co robiłem, gdzie byłem. I jakiekolwiek zajęcie, gdy można być właśnie w taki czy inny sposób sobą, to moim zdaniem jakiś punkt wyjścia do wewnętrznej równowagi. Nie jestem człowiekiem takiego kalibru, żeby jednego czy drugiego idola w jakiś sposób zaczepiać czy próbować się pławić w jego blasku. Prawdą jest tylko, że idol, jakich miałem mało. Co nie zmienia faktu, że każdy człowiek wychodzi z jakiegoś punktu, każdy od czegoś, nieco innego i uczciwie patrząc na życie, każdy ma własną drogę do przebycia. Choć pewnie nie każdy to rozumie. I nie brak takich na serio naśladowców, natrętów itd. Ja ze swojej strony dziękuję za oznaki sympatii aż do stopnia identyfikacji z moimi „problemami”. Nigdy szczerze się nie zastanawiałem, jak mnie mógłby odbierać człowiek, którego raczej przez większość życia podziwiałem. I raczej nie chciałbym dożyć czasów, żeby było odwrotnie, ponieważ raczej kolej rzeczy jest taka, że człowiek uczy się przez całe życie, również mistrzowie, a zatem od mistrzów cały czas jest się czego uczyć w naturalnej kolei rzeczy. I złośliwi powiedzą, że i tak człowiek pozostaje nadal mało zorientowany, mówiąc delikatnie. Otóż ja widzę, jak wiele sam się muszę ciągle uczyć, niezależnie, jaką drogę wybieram. I raczej jako człowiek czasem słabej wiary i charakteru. Każdy może ma takie okresy, ja miewałem czasem długo takie okresy, ale dzięki nim w lepszych czasach nie brakowało mi i wytrwałości i hartu ducha. Osoba Jana Borysewicza jest od dawna dla mnie inspiracją na pewno też pod kątem, jak być sobą. Jest jednak też pewien znak czasu.
Ja widzę ten znak czasu w następujący sposób. Otóż, przykro patrzeć, gdy era social media zabija coś w ludziach z natury ekspresyjnych, spontanicznie ekspresyjnych, autentycznych. Gdy o co innego w całym tym cyrku cały czas chodzi. Nie o to na ogół artyście chodzi, by coś udawać, jeśli nie jest akurat aktorem. I jak dla mnie tego czegoś w tych czasach nie da się przeskoczyć. Owszem są możliwości kreacji. Jedni chcą bardziej się kreować, inni mniej. Ale sam fakt presji tej kreacji, że każdy się kreuje. Z drugiej strony artysta. Z natury nadpobudliwy i potrzebujący ekspresji. A ta ekspresja potrzebuje, jeśli nie kreacji, to przynajmniej charakteryzacji, no bo przecież sama jeszcze ekspresja to nie jest od razu dzieło artystyczne a może lepiej w tym wypadku powiedzieć artystyczne wykonanie dzieła, bo o to muzykowi np. na scenie chodzi. I jak dla mnie to przykro mi, ale „Facebook” tego nie rozumie. Nie ma w sobie nic ze sceny. Tutaj lądujemy wszyscy w tym samym worku i ja widzę też coś takiego, że jeżeli era Facebooka rozprasza uwagę i wysysa, jak się czasem zdaje, energię z tak zdyscyplinowanego człowieka, jakim jest Jan Borysewicz, to znaczy, że jednak miałem rację i że nie zwariowałem. Ja trochę w social media wybrałem inną drogę. Nie mam po prostu ani odrobiny zaufania do tego. I nie umiem tej drogi traktować poważnie. I czasem się właśnie czuję tak, jakbym stał pod rozsypującym się murem. I filmowany w skali szarości, gdy oczekuje się ode mnie np. w przestrzeni publicznej, że pokażę więcej, niż sam bym chciał. Tylko dlatego, że po prostu tego się ode mnie oczekuje. Musi być gdzieś jakaś tama moim zdaniem, że po prostu mówimy nie. I ch.. za przeproszeniem. I jest wtedy nie. A nie te fale popularności się nagle odwracają i jak były lajki, to zaczynają się pytania o wszystko i regularny hejt. Dlatego strona internetowa to była podstawa kiedyś i moim zdaniem nadal jest nie do zastąpienia. A te formy współigrania wszystkich ze wszystkimi to jest dla mnie tylko coś takiego, że ja w tle jakbym słyszał niekończący się chichot Zuckerberga. Podstawa, nawet dla artysty, to nie dać się sprowokować i trzymać swoje życie pod kontrolą.
Pora wyruszyć w teren
Do wszystkich polskich niedojebów
Jest jedno zdjęcie, z którego jestem dumy, a mianowicie udało mi się przeżyć kawałek mojego życia wśród prawdziwych autorytetów z branży muzycznej. Jedną z osób, które spotkałem i jedną z niewielu takich osób, z którą się sfotografowałem był Jim Marshall, twórca pierwszego pieca lampowego, jak się okazało tak niezwykle pionierskiej marki i zarazem samej marki Marshall. Przykład klasy i niezwykłej skromności. Do dziś pamiętam, jak zaimponował mi ten człowiek zwijając własnoręcznie w rolkę plakaty reklamowe swojej marki podczas targów. Dzisiaj w erze, gdy trolgodyci i zwyczajni złodzieje w stylu „na krzywy ryj” rosną, jak grzyby po deszczu, pierwsi do szkalowania, kto jest czerwony, rudy, zielony i kurwa chuj wie jeszcze jaki, to możecie sobie zrobić zdjęcie, ale z Kim Dzong Unem co najwyżej.
Wichura
Agnieszko
Jeżeli to Twoja siostra, to możesz jej powiedzieć, że jest ładna.
Anomalie pogodowe w Szklarskiej Porębie
Wczoraj jeszcze było jakieś 20 cm śniegu. Dzisiaj w ciągu kilku godzin temperatura wzrosła o jakieś 20 stopni. Na zewnątrz można chodzić równie dobrze w kąpielówkach. Śniegu, który był jeszcze parę godzin temu nie widać. Wieje silny wiatr. Było już 5 przerw w dostawie prądu. Pierwsza o 5:55 PM. Bardzo kurwa śmieszne.
Insane low pass
https://www.youtube.com/watch?v=mEWx4qx5MbY
Wow!
https://m.youtube.com/watch?v=n7tMY2bbAAo