Miesiąc: lipiec 2019
Zawsze w świetnym towarzystwie
Kwisa waterfall (yesterday)
Trochę zdeprymowałaś mnie, dziewczyno. Ale w Twoim pokoleniu lubię to, że jak ktoś się komuś podoba, to jest reakcja typu „najkrótszą drogą do celu”. Cóż mogę powiedzieć. Masz ładne buty.
Kapitalizm
Był czas w moim życiu, że miałem okazję nieco lepiej poznać prof. Balecerowicza, którego wcześniej znałem głównie z różnych podsumowań dotyczących właśnie głównie okresu transformacji ustrojowej. Jak wiele osób mocno zaangażowanych w wiele spraw jednocześnie w burzliwym czasie możliwe, że nie jest w stanie pogodzić się z tym, że również dla niego dynamika życia, nastęstw różnych wydarzeń uległa zmianie, a kolejne pokolenia przejawiają coraz większą ignorancję wobec zasad, w które wierzyły pokolenia okresu przełomu i osoby, które jasno zadeklarowały się po stronie doktryny liberalizmu. Ja prof. Balcerowicza zapamiętałem z wykładów jako osobę, która łatwo łapie kontakt z różnymi rodzajami osób, nie daje się zwieść różnym zagrywkom i zawsze wie, o co tak naprawdę chodzi i o co jest pytany. Wierzę, że i w materii social media przystosuje się i przyzwyczai zwyczajnie do realiów, jakie wykreował nam Facebook i po prostu za przeproszeniem chujowych czasów, w jakich przyszło nam obecnie żyć. Nie jest to naturalnie niczyja wina. Ani złej ideologii ani wyłącznie partii PiS, niemniej czasem, ale tylko czasem, gdy chcę zrozumieć do końca o co prof. Balcerowiczowi chodzi np. w udzielanym wywiadzie, w rozmowie w jakimś programie, choćby telewizji internetowej, to widzę to nie gasnące zaangażowanie z nieco innej epoki. Wtedy być może było ono słuszne, osoba profesora odpowiednia – w odpowiednim miejscu i czasie. Niestety czasy się zmieniły i wolność ogólnie jako cała masa indywidualistów rozumiemy o wiele szerzej, niż nawet prof. Balcerowiczowi w latach 90. się śniło. Czy winić go za to, co rozumie, a czego nie rozumie, nie za wszystkim nadążając w stale zmieniającej się rzeczywistości. Nie wiem, czy można osobę, która tak wiele miała w życiu na głowie, można dzisiaj, w tym momencie, gdy tamten okres ma za sobą, gdy odegrał swoją rolę. Dobrze lub źle, historia to oceni, ale czy można coś zarzucić dzisiaj prof. Balcerowiczowi? Chyba nie. Można natomiast życzyć udanego i zasłużonego odpoczynku, jakiejś formy również intelektualnej emerytury, na którą każdy człowiek, który niegdyś być może nawet zmuszony był być aktywny, ponad miarę, może nawet bardziej, niż jego władze umysłowe mu to niekiedy umożliwiały, tym bardziej taka osoba zasługuje na to, by wrzucić na luz i przestać się przejmować o stan gospodarki i jej przyszłość. Wbrew temu, co się sądzi ogólnie Polska na dzień dzisiejszy, mimo brutalnych zagrywek partii PiS ma się dobrze. Dzięki przedsiębiorcom, ale i zwykłym ludziom, z których każdy umie w miarę mądrze podejmować decyzje. Reszta może liczyć co najwyżej na 500+ lub świadczenia dla niepełnosprawnych. Czy może liczyć na więcej? Raczej nie. Czy będzie więcej oczekiwać i głosować na ogólnie rzecz ujmując – tłuctwo. Będzie. Tłuk za tłukiem zawsze pójdzie. Zawsze poprze. Wydaje mi się, że prof. Balcerowicz świetnie rozumie, w jakich warunkach rodziły się największe gospodarcze potęgi świata. Ale z drugiej strony jest idealistą w dziedzinie polityki. Nie doszacowuje tego, że każdy z nas jest politykiem. Każdy chce być nie tylko, jak by sobie życzył prof. Balcerowicz – wolny. Ale również wpływowy, mieć władzę. Im mniej tej władzy miał ktoś kiedyś dane, im mniej mógł, im bardziej z zazdrością patrzył na to, co inni mogą, tym bardziej dzisiaj tego pragnie. Można się denerwować, dziwić temu i nie. Ale tej przemożnej żądzy nie tyle stanowienia o samym sobie, która jest zrozumiała i powszechna wśród ludzi normalnych, ale żądzy stanowienia o innych nie rozumiem. Nie ważne czy słusznie czy nie, czy mądrze czy nie, czy ma to uzasadnienie, czy jest to moralne, legalne, czy nie ma w tym okrucieństwa, zawsze będą tacy – i młodzi i starzy, co do władzy będą się pchali. Będą szli na politologię, żeby wiedzieć jak najwięcej o władzy i rządzeniu. O przymusie, o dominacji i podporządkowaniu. Bo niektórzy taką mają konstrukcję psychiczną. Są kapryśni, mściwi z natury, mają dużą potrzebę kontroli, wpływu, mogą być złośliwi i podstępni z natury. I choć prof. Balcerowicz próbował łączyć trochę ekonomię z psychologią, co widziałem w jego pracy habilitacyjnej, to uważam, że w swojej karierze za dużo skupił się na gospodarce, ekonomii jako takiej, a za mało poznał i zrozumiał ludzką naturę. I ja to niezrozumienie nie raz dostrzegłem. W prywatnej rozmowie nawet zdziwiło mnie to, że profesor chciał, by ta rozmowa trwała jak najkrócej. Czułem z jego strony respekt w stosunku do jakiejś mądrości, którą ja z kolei mam. Na pewno jedna rzecz to studia, ale ogólnie mam rozeznanie, zrozumienie i rozległą wiedzę o ludziach. Z książek, z kontaktów z mądrymi ludźmi, własnych obserwacji i przemyśleń, ale chcę powiedzieć tylko, że nie można znać się na wszystkim. A poza tym życie to pewna gra, samo życie to polityka. Na jednego mądrego człowieka znajdzie się niekiedy setka, którzy będą usiłowali mu coś udowodnić, przechytrzyć go nie dlatego, że jest nie w porządku. Tylko dlatego, żeby pokazać, że można. Podobnie niszczy się ludzi. Często nie dlatego, że coś z nimi jest nie w porządku. Nawet statystyki policyjne pokazują, że czasem dostępność ofiary jest powodem, gdy chodzi o rozładowanie agresji, czasem wrodzone destrukcyjne instynkty, inklinacje. Ja się wychowywałem wśród spokojnych i agresywnych ludzi. Spokojni jeszcze bardziej przygaśli. Ci, co byli agresywni, choćbym miał 10 fakultetów, świetne perspektywy, zajęcia, pomysły, zawsze będą usiłowali wywierać na mnie wpływ, mówić mi co mam robić, jak mam żyć, bo wydaje im się, że ja rodząc się w rodzinie, jak się z czasem okazało polityka, bo mój tata przez lata kierował dużym zakładem. Nie był urodzonym politykiem. Stał się takim poniekąd zawodowym politykiem w efekcie bycia wybieranym w wolnych wyborach, a nie dlatego, że się pchał do rządzenia. Większość ludzi, którzy chcą mną dyrygować, wskazywać drogę to ludzie, którym się wydaje, że jestem z otoczenia, gdzie te rządze są. Że potrzeba rządzenia, dyrygowania, wpływania jest naturalna w moim świecie i ja naturalnie taką potrzebę mam. Gdy w końcu poza typowymi przykładami psychoz, że ktoś nie zmienia swojego poglądu na mój temat niekiedy i od lat nastu, ludzie naprawdę rozumieją, że ja urodziłem się bez takiej potrzeby, natomiast wolność i indywidualizm to dla mnie świętość. Gdy ktoś mi się w to wpierdala, to kiedyś zajebię, ale niech przygasną trochę te reflektory. Zajebię, no bo tak. Bo zwyczajnie nie ma na tym świecie osoby zdolnej do tego, by mówić mi skutecznie, co mam robić. Nie ważne czy to będzie Jarosław Kaczyński, Donald Trump czy Avril Lavigne. Naprawdę chuj mnie to obchodzi zwłaszcza co osoby nadmiernie przekonane o własnym wpływie na innych mają akurat na mój temat do powiedzenia. Ludzie, którzy chcieli mieć ze mną w życiu po drodze, nauczyli się dawno temu, że mnie trzeba słuchać. Nie dlatego, że oczekuję, że ktoś będzie stawał się coraz bardziej zgodny z moimi oczekiwaniami, ale dlatego, żeby mnie zrozumiał. Kim jestem, a kim nie jestem. I jest to ważne, ponieważ osoby, które mnie nie zrozumiały, a z jakiegoś powodu zajęły wokół mnie zbyt bliską pozycję, nieuprawnioną pozycję, uzurpują sobie wpływ na mnie czy stosunek do mnie bezprawnie, stwarzają niekiedy tysiące sytuacji, których sobie nie życzę. Chcę tylko powiedzieć, że te osoby cały czas są w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Ja mogę odpowiadać jako wolny człowiek za moje poglądy, czyny itd. Ale jeśli są osoby, które stale szczują przeciwko mnie, podjudzają, podpowiadają innym ludziom, jak mnie rozumieć, jakich ocen dokonywać, to chcę powiedzieć, że jestem tylko człowiekiem, a będąc człowiekem jestem na dobrą sprawę zwierzęciem. Też mam swoje granice. Też mogę być agresywny. Zdarzyło mi się kilka razy w życiu zachować w sposób niebezpieczny zarówno wobec siebie, jak i innych, ponieważ ktoś ignorował moje sygnały ostrzegawcze, że nie życzę sobie mówienia do mnie w określony sposób, prowadzenia ze mną gier czy intryg, wrabiania mnie w coś, choćby określony sposób, w jaki mam się czyimś zdaniem czuć. Ja mam dużą pobudliwość nerwową, jako osoba nadwrażliwa. Ale tam gdzie powstaje toksyczna jakaś relacja wbrew moim intencjom, tam, gdzie ktoś zaczyna żerować na tym, że dłużej zajmuje mi odpowiedź, ustosunkowanie się do czegoś, ktoś zaczyna pełnić jakąś rolę rzecznika w stosunku do mnie itd. Są sytuacje, że gdy ktoś próbuje nie tyle mnie zmanipulować, ale to, jak jestem odbierany, to kilka razy zachowałem się nawet w stosunku do osób z mojej rodziny, że nie poznałem, że to ja. Osoba mojego najstarszego brata jest tylko przykładem. Ale to ogólny przypadek. Dostał w mordę też od mojego taty nie raz, ale jako urodzony socjopata zwyczajnie nie uczy się, nie dochodzi do uwarunkowania rekacji awersji, lęku tam, gdzie każdy człowiek, gdy nawet nie zrozumie, o co chodzi, to zacznie i tak odczuwać lęk. Są osoby, które nigdy nie zaczynają na nasze granice psychiczne odpowiednio reagować. Chcę tylko powiedzieć, że takie osoby, które postępują tak w stosunku do mnie, nawet jeśli nie zdają sobie z tego sprawy. Szczerze mówiąc? Nie obchodzi mnie to. Ale chcę żeby komunikat był jasny. Są w śmiertelnym niebezpieczeństwie nie dlatego, że zależy mi na władzy, ale dlatego, że jako człowiek, tak jak każdy mam swoje granice. Że nikogo nie ważne człowieka czy zwierzęcia nie można bez końca drażnić, molestować, zaczepiać, wkurwiać. I sam się przekonałem, że moje zachowanie gdy patologiczne dręczenie trwa znacznie dłużej, niż w ogóle w innych przypadkach miało to miejsce. Tam gdzie ktoś się nie uczy, powtarza się to. Ja wypierdalam osobę życia z otoczenia, przeprowadzam się kilkaset kilometrów, a ktoś dalej znajduje sposoby wpierdalania mi się w głowę, żeby moimi rękami dalej wywierać wpływ na rzeczywistość, żeby odpowiadała tej chorej osoby oczekiwaniom, to niekiedy moje afektywne reakcje, czasem plan, który zrodzi się pod wpływem impulsu, chwili, ale i szansy zemsty, zaskakują mnie. Gdy czuję, że jest szansa się zemścić na kimś, kto mi szkodził, dręczył mnie. Gdy niewiele mnie to czasem kosztuje, czuję jakby wstępowała we mnie jakaś nowa 100 razy większa energia w porównaniu z tym, co utraciłem w trakcie takiego szkalowania, przeformułowywania moich myśli, babrania się w pomówieniach w stosunku do mnie i tym, jakie oceny mi przypisać i jakie wizerunki różnym, zwłaszcza niezdecydowanym jeśli chodzi o oceny w stosunku do mnie osobom podrzucić. A chcę powiedzieć, że z natury jestem wrażliwy na oceny społeczne. 100 razy bardziej niż jakieś durne osoby z wojskowych miejscowości, które mogą bez końca tarzać się w gównie, walczyć i robić podchody. Naprawdę to, jak kolosalnie się różnimy pod względem poziomu choćby wrażliwości ma już dziś, już dawno właściwie decydujący wpływ na przyszłość niektórych osób. Ale uporczywym niszczeniem różnych aspektów mojej samooceny same się doczekały, wyhodowały we mnie potencjalnego agresora, sprawcę czy potwora, choćbym dla nikogo innego takiego zagrożenia nie stwarzał. Wracając do ideologów. Chcę powiedzieć, że ja nigdy nie rozumiałem osób, które tak długo i tak wytrwale wspinały się po szczytach ogarniania wielkich społecznych spraw i ideologii. Że prof. Balcerowicz zachował nadal swojego rodzaju autorytet przynajmniej w kręgach niektórych pokoleń, które naturalnie wchodzą w kolejne fazy, nie oznacza to, że ten autorytet, który kiedyś był widoczny i naturalny. Jest dzisiaj jakimś niepodzielnym dobrem, procentem składanym, czymś, co po latach się zsumowało. Żyjemy w czasach, w których każdego można zamknąć do więzienia, zmieszać z błotem i jutro nikt nie będzie pamiętał, ile znaczył. Prof. Balcerowicz dość ostrożnie, ale na to wskazuje, przypomina o tym, jakie to niebezpieczne, gdy zbiorowo szybko tracimy pamięć i pozwalamy populistom na szybkie 24 godzinne niemal wydawanie wyroków na osobach, o których szybko się zapomina, jakiego były formatu. Jestem zdania, że to nie tyle PiS to tak rozgrywa, co dożyliśmy czasów, które okazały się wcale nie lepsze z racji postępu, liberalizacji, ale właśnie gorsze! I brak edukacji, rozwoju indywidualnego osób w dobie social media powoduje, że pewne argumenty powtarzane przez prof. Balcerowicza od lat tracą totalnie swoją moc i na swojej aktualności. Indywidualizm był wartością. Ale dzisiaj stał się z jednej strony karykaturą (w konkreście wolnorynkowej konkurencji ogranicza się do manifestowania siebie poprzez dokonywane zakupy), a z drugiej strony świętością. I ja staję w obronie indywidualizmu. W dokrynie liberalnej tylko wolność, ale kasa i wolność, by do tej kasy w dowolny sposób i jak najszybciej dojść. To jest kompletnie antyrozwojowe z indywidualnego punktu widzenia. W takich warunkach nikt by się nie rozwinął nawet prof. Balcerowicz, który wykształcenie zdobył ZA DARMO w okresie głębokiego PRLu. Doświadczenia kapitalizmu, liberalizmu pokazują, że pogoń za kasą i intratnymi kapitalistycznymi kontraktami niszczy ludzi psychicznie, jest antyrozwojowe. Gospodarki rosną we wskaźnikach, ale ludzie indywidualnie są coraz głupsi, a oprócz tego chorują na tzw. choroby cywilizacyjne. Depresja to jest odpad doby kapitalizmu. Podobnie otyłość, cukrzyca, zawał serca, który stał się przyczyną śmierci w czasach konkurencji. Nadmierna konkurencja, rywalizacja też jest świetnym fundamentem rozwoju zaburzeń lękowych, ale także psychoz. Gdyby świat, rodzina nie umożliwiły mi tak daleko posuniętego indywidualizmu, rozwoju zgodnie z własnymi upodobaniami, nie byłbym tym, kim dzisiaj jestem i czego częścią tylko, niekiedy mam ochotę podzielić się choćby na blogu. Ale gdybym dał się komukolwiek – profesorowi z SGH wrobić w doktorat, czy jakiemuś oponiarzowi wrobić w to, że akurat jego zdaniem ja mam być aktorem, bo tak mnie widzą, to gówno miałbym do powiedzenia, ponieważ żyjąc zgodnie z oczekiwaniami innych czułbym się źle, czułbym się nieszczęśliwy, że to nie moje życie, tylko ktoś mi to życie znowu wyreżyserował. Jeśli się zgodzę kiedyś przez nadmierną wrażliwość na pójście choćby o metr nie swoją drogą, strzeżcie się po prostu. Jak się potem ogarnę, to kogoś, kto wpuścił mnie w jakiś kanał, podpuścił, bo fajna jest zabawa osobą tak wrażliwą na oceny, jak ja, to ja zwyczajnie zajebię. A mój arsenał rośnie. Mam już nie tylko młotek 5,5 kg, kij baseballowy, kilka rodzajów paralizatorów, gaz stosowany do samoobrony, ale odkrywam coraz więcej narzędzi, które potencjalnie można wykorzystać we własnej obronie. I do obrony siebie jako psycholog, znający konsekwencje zdrowodne wyboru nie swojej drogi, zachęcam. A profesorów, którzy czegoś na temat człowieka w ogóle w jakimś momencie własnej edukacji, rozwoju, nie wpełni zrozumieli, stawiając ponad tym jakieś wyższe moralnie dobro np. dobrobyt społeczeństwa, radzę się douczyć, poświęcić czas na zrozumienie złożoności doświaczeń psychicznych człowieka. Zwłaszcza związanych z tym, jak się czuje człowiek uwięziony, zniewolony, podporządkowany roli, której nie chce odgrywać. Czym jest depresja, schizofrenia, eksperyment Lainga czy Stanfordzki Eksperyment Więzienny. I zrozumieć, że człowiek w ogóle jako człowiek, nie system, nie gospodarka, z natury dąży do samorealizacji. I jeden stawia sobie małe cele, inny duże. Ale nie da się tego wymodelować i przełożyć na wskaźniki gospodarcze. Ekonomia, polityka gospodarcza, wskaźniki makro są dla osób, które dobrze posługują się liczbami, ale to ma tylko odzwierciedlać aktywność ludzi ogólnie, a nie być źródłem diagnozy tego, czego więcej ludziom należy dać, a co ograniczyć. Takie myślenie to był właśnie komunizm. I takie myślenie w niektórych sferach. Nie we wszysztkich to jest PiS. Z tym się zgodzę. Że na dzień dzisiejszy komunizm w Polsce to PiS. Ale choć nie pamiętam komunizmu sprzed roku 89. To patrząc na rządy PiS których przeżyliśmy już 2 wielkie fale, chcę zauważyć, że to wtedy do głosu dochodzą ludzie słabi, sfrustrowani, wykluczeni przez konkurencję, którymi kieruje zawiść, a partia PiS nie tyle to kreuje, co rozumie ducha czasu i doskonale te frustracje ludzi przekuwa w sukces swojej partii. Partia odnosi sukces, to pisze coraz odważniejsze programy, więc i porażki w każdym kolejnym zakładzie ze społeczeństwem będą większe i naturalnie jak każdy kiedyś się przeliczy, pomyli i przegra. I to jest właśnie kapitalizm.
Simply the best memorized from Nisa Film Festival 2017 (Großhennersdorf)
Rumunia
Ja rozumiem, gdy człowiek twierdzi, że zbił dziewczynę, a następnie zabił. Ale jeśli twierdzi, że jej nie zgwałcił, to nie wiem, dlaczego od razu zakładać, że to zrobił. To jest tak idiotyczne. To są takie grube projekcje, że jak dziad, to na pewno niewyżyty i na pewno chodziło o spełnienie seksualne, a nie np. danie nauczki czy przyjemność ogólnie z ukarania jakiejś młodej, ale z jego punktu widzenia (i pewnie obiektywnie też) np. jadowitej istoty. Tego się nie doszacowuje. On sam powiedział, że może i jedna i druga chciałyby zostać zgwałcone. Ale on nie chciał z nimi odbywać stosunku. I ja nie mam powodów, żeby mu nie wierzyć. Ogólnie wydaje się mocno zaskoczony sytuacją. Możliwe, że naprawdę traktował to, co zrobił jako formę wymierzenia sprawiedliwości czy usunięcia pewnej nierównowagi w przyrodzie. Są kobiety, które kłamią i bez kłamstwa nie umieją żyć. Cała ich strategia przetrwania jest wpisana w stek kłamstw, od którego zależy powodzenie ich planów każdego dnia. Ja bym zbadał czy to nie było tak, że i jednej i drugiej stary facet wydawał się atrakcyjny. Samotny, z domem i warsztatem. Może go wcześniej wkurwiały i próbowały zwrócić na siebie uwagę. Może nawet było raz czy dwa tak, że próbowała go jakaś dziewczyna namówić, żeby zabrał ją do siebie, bo zwyczajnie co kobieta, to inna wyobraźnia. Są i takie, co mają i takie fantazje i jeśli kogoś to dziwi, to nie nadaje się do pracy w roli psychologa, policjanta itd. Trzeba różne wersje brać pod uwagę. Może nie zginęłaby, ale np. zaczęła dzwonić na policję i mówić, że została zgwałcona, choć nie było tak w rzeczywistości. Pojechała z nim z własnej woli, ale to, co w jego domu nastąpiło nie odpowiadało temu, jaki scenariusz ona miała i chciała go wrobić w porwanie, on się wystraszył, że nikt mu nie uwierzy. I ukarał ją za kłamstwo, przebiegłość i że 15 latka chciała mu zniszczyć życie. Mi moja 13 letnia koleżanka opowiadała o tym, że chodzi do pewnego starszego pana i mu np. pomaga. Bo tak sama chciała. Tak mi opowiadała. Ale że jest uczciwą choć bardzo młodą osobą, to rozumiała najwyraźniej, że nawet mając lat 13 nie musi się bać ludzi, jeżeli nie klamie, nie próbuje nikogo w nic wrobić wykorzystując wiek czy domniemaną niewinność osoby bardzo młodej. Natomiast wiedźma z Rumunii. Dlaczego nie założyć że była ogólnie kłamliwą istotą? Wkurwiła tym dziada, dla którego prawda to świętość. Kiedyś pisałem o mojej przygodzie z Ryszardem Ewertem opiekunem na obozie i z jakich powodów tracił np. cierpliwość. Są takie osoby. Skrajne przypadki również psychopatów to tzw. typy epileptoidalne. To przestarzała typologia. Ale warto sobie przeczytać charakterystykę. Do tego sprawcy akurat pasuje. Jedna z moich dziewczyn Monika lubiła bajkę Kozucha kłamczucha. I tak się zaśmiewała słuchając płyty z bajką na tym momencie piosenki „kłamczucha”. To nie są słodkie idiotki. Tylko wiedźmy, które siłę czerpią z siania wątpliwości, niepewności, dezinformacji. Mówimy w skrajnych przypadkach o manipulatorach i manipulatorkach, że są psychotyczni. Różne tu są zaburzenia. Ale ogólnie patologiczne kłamstwo to jest dysfunkcja. Ta dziewczyna patrząc na samo zdjęcie mogła w życiu dość krótkim nie jedną kabałę wymyślić. Kto wie czy to nie on nie padł jej ofiarą, zanim ona padła jego… Teraz to sobie sprawdźcie, czy została zgwałcona. Facet dokonał ewaporacji dziewczyny. I zamknął wszystkim usta. Nie tylko kłamcom. I kłamczuchom :). Gdyby byli w relacji to kłamczucha nałogowy głosiciel prawdy od razu dałoby przesłankę silnej konfliktogennej różnicy charakterów. Szkoda, że 15 już się niczego nie nauczy. Jej stan na dzień dzisiejszy oddaje biblijne „z prochu powstałaś i w proch się obrócisz”, Alexandro.
iframe src=”https://www.wprost.pl/swiat/10237502/porwana-trzy-razy-dzwonila-na-policje-ta-nie-reagowala-65-latek-przyznal-sie-do-zabojstwa-15-latki.html”]
Festival
Emilka
🙏
X