Cruzeau

Jacques Yves Cousteau z grupką dzieci upamiętniający na Antarktydzie swoją misję – walkę o środowisko. Stare dzieje. Pewnie gdzieś w latach 80.

A u nasz po staremu.

Ładnie by się zaczał 2020 rok

Odwet Iranu

Żydzi mają powiedzenie, które jest popularne wśród żydowskich szpiegów: „jeśli ktoś chce cię zabić, wstań wcześniej i zabij go pierwszy”. Zanim Żydzi zaczęli mnie personalnie atakować, znałem już to przyrzekałdo. Nie wiedziałem początkowo za co, o co. Widziałem, że wpadają na mój widok w psychozę. Ale nie wiedziałem nigdy dlaczego, ponieważ nigdy za wiele o tej kulturze wcześniej nie wiedziałem. Ale że dużo czytałem, to w momencie bezprecedensowych ataków, zacząłem wyrabiać sobie bardziej drobiazgowe, gruntowne opinie na temat Żydów. Dziś rozumiem też swoją naiwność. Stany Zjednoczone tą lekcję mają dopiero do odrobienia, ponieważ są zbyt wielkim krajem. Tam zbiorowe uświadamianie sobie, włącznie z elitami zajmie jeszcze pokolenia. Ja, nie związany z żadną partią, interesami, mogę sobie dowolnie dużo uświadamiać i uświadomiłem, że:

  • Żydom jest obojętne, czy ich kochasz, czy nienawidzisz, ponieważ mają cię w dupie, twoje interesy. Jeśli oni mają swój interes zbieżny z twoim, to i tak cię zniszczą, bo zwyczajnie im zagrażasz,
  • Żydzi są obojętni nie tylko na cierpienia innych, ale również swoich. Po prostu to kwestia innych wartości. Oni są wychowywani tak od pokoleń, że np. Polacy ratowali Żydów w czasie wojny, a tymczasem Żyd Żyda w życiu by nie uratował. Poprze go oczywiście w czasie pokoju, w interesach, jak sam skorzysta. Tu się różni Żyd od Polaka, bo Polak nie rozumie biznesu z reguły. Gnoi kogo się da, jeśli czuje zawiść. Żyd nie czuje zawiści. Nawet pomoże, ale jeśli ma w tym interes, ale jeśli ma do wyboru chronić własną dupę, czy narażać życie, to chroni własną dupę, dlatego ergo Żydzi są naprawdę dość prości. Mają jakąś filozofię, również współczesną, ale doszukiwanie się wielkich planów, spisków, systemów myślenia to zwyczajnie nieporozumienie. Gdzie? U kogo? U Żydów? Żydzi to kłębowisko emocji, niebezpiecznych, negatywnych emocji. Z natury przeżywają więcej tych negatywnych. Mają problemy z myśleniem, porządkowaniem myśli zgodnie z jakimś kryterium istotności. I łatwo wpadają w pułapki, gubią się. Opowiadania F. Kafki czy książki typu Kahnemanna „Pułapki myślenia”, w ogóle cały nurt badań zniekształceń poznawczych to zasługa Żydów, bo oni tych wypaczeń mają najwięcej. Głównie przez emocje, ale nie tylko. Ludzie różnią się między sobą, rasowo, etnicznie, różne mamy systemy poznawcze. Żydzi się mocno różnią. Nie są gorsi poznawczo, mniej inteligentni, ale ich myśli przebiegają innymi drogami i większe znaczenie przypisują wskazówkom płynącym z emocji i łatwiej im przejść od perspektywy np. zaufania do totalnej nieufności, co może być dla „białych” szokujące, niezrozumiałe, Prince of Persia. Ale fakt, Żydzi szybciej wyczują się z Arabami, niż z dość neutralnymi ludźmi z krajów Zachodnich. Dlatego siebie nawzajem nienawidzą i zwalczają. Znają się po prostu, jak łyse konie. Są podobnie brutalni, bezwzględni w tych konfliktach, cyniczni. Ale za to odpowiada odmienność w ogóle – ich emocji, dróg myślenia, nie tylko schematów poznawczych, ale w ogóle, w jaki sposób są one budowane, inne tam jest w ogóle ujęcie kultury, inny jej wpływ, większy wpływ mają doraźne emocje, to są rzeczywistości nieporównywalne. I te emocje mają sto razy większe znaczenie w decyzjach. Te bieżące emocje. Taki Polak będzie po 70 latach rozpamiętywał krzywdy zadane jego rodzinie np. przez Niemców, Rosjan. A dla Żyda ważne może być, to co się wydarzyło dziś, bo tego mogło być tyle, że przeciętnemu Polakowi, Szwedowi nie zmieściłoby się zwyczajnie w głowie.
  • Żydom należy się przede wszystkim nieufność, obojętność i trzeba uważać na to, o czym się mówi, czym się dzieli. Podkradanie, „podpytywanie”, „podpierdalanie”, wrabianie w jakąś kabałę, żeby coś wydobyć z kogoś, wmawianie jakiejś głupoty, żeby odwrócić uwagę, że masz rację, ale Żyd chce sobie przypisać tą rację – to wszystko dość normalne. Należy się Żydom daleko idąca powściągliwość. Są mistrzami wykorzystywania i dyskontowania wszystkiego tu i teraz. Pieniędzy, informacji, ale nie umieją patrzeć w długim horyzoncie, choćby byli i w Waszyngtonie, oni tak zwyczajnie nie patrzą. Jeśli zechcą wykorzystać swoje stosunki z USA i posłużyć się Waszyngtonem, to też tu i teraz. Wierzą zwyczajnie, że coś zepsują, to te stosunki naprawią kiedyś, a jeśli potrzebują wsparcia teraz, to choćby USA miały stracić, to oni to mają zwyczajnie w dupie. Liczy się, że coś ma zadziałać. Tam nie ma moralności. Jeśli ktoś nie rozumie, jak niewielki udział w ich myśleniu ma to, co w kulturze zachodniej jest wynikiem rozwoju chrześcijaństwa, to nie nadaje się do żadnych dealów, dobijania targów, partnerstwa, negocjacji z Żydami. Zawsze będzie frajerem, zawsze straci. Amerykanie sami zbudują jeszcze 10 000 boeingów 737. A Żydzi nie zbudują ani jednego. Ale w sytuacji bieżącej polityki daję sobie głowę uciąć, że jeśli mam ocenić, jaki scenariusz jest bardziej prawdopodobny – czy (1) Izrael posłuży się w konflikcie na Bliskim Wschodzie Stanami Zjednoczonymi, czy może (2) Stany Zjednoczone wykorzystają do czegoś Izrael, to moja odpowiedź brzmi: w scenariusz (2) zwyczajnie nie wierzę, proszę powiedzieć, kiedy ostatnio Żydzi coś zrobili dla Amerykanów? Coś zasponsorowali, wsparli. A już powiedzieć długofalowo? To nie ten typ ludzi. Ich problem to każdego dnia być albo nie być. Odkąd dostali ten skrawek ziemi nie są pewni każdego dnia, czy jeszcze jutro będzie do nich należał. I ich system mentalny w powiązaniu z położeniem geopolitycznym jest zbieżny. Wszystko w przeciwieństwie do tego, co może sobie wyznaczyć Rosja czy USA jest obliczone na krótki termin. Są pożałowania godni i wzbudzają w Amerykanach litość, chrześcijańską litość dodajmy. Ale w tym byciu godnym pożałowania są jednak niebezpieczni.
  • Ostatnia rzecz – to Żydom zawdzięczamy aż tak skrajne podejście do bogacenia się, finansów i marketingu. To oni narzucili w tym taki pęd, żebyśmy tracili świadomość i nie mieli czasu w naszych gonitwach za niczym kierować się wartościami. Oni to widzą tak, że „zagonieni” chrześcijanie, rozbrojeni z wartości, których zachowanie w pędzie gubi te wartości to chrześcijanie z poczuciem winy, a poczucie winy to świetny oręż. Jeśli ktoś się czuje winny, to wątpi w siebie. Przecież to świetna okazja do tego, by to zwątpienie jeszcze bardziej wykorzystać! Ich to śmieszy. Dlatego oni się bogacą, systematycznie. A Polacy, Amerykanie ruminują, przeżywają wyrzuty sumienia, bo coś gubią. Ale przypomnijcie sobie, komu zawdzięczamy to „kurwa szybciej”. Przeanalizujcie sobie 100 lat nagród Nobla z ekonomii. To Żydzi wymyślili tą kabałę z tym „szybciej”. I Szwedzi ich jeszcze nagradzali! Dlatego dzisiaj linia rozumowania się odwróciła w Szwecji. Zaczęto nagradzać w innym kierunku. Ale to nie jest faszyzm, tylko próba naprawienia błędu, że uwierzono, że każdy kto tak nie goni albo nie zagania, to nie jest od razu Breivik, który snuje jakiś plan. Że są naprawdę potrzebne również myśli i myśliciele i w dodatku tacy, co te ileś nagród Nobla podważy, bo przecież w rozwoju idei o to chodzi. I się w końcu ogarnęli. Akademia Noblowska chodzi teraz na mojej smyczy. Nie wiedzą nawet za co mnie nagrodzić. A ja powiem więcej, ja nic nie chcę. Zobaczcie, okradano mnie na uczelniach. I co? Czy komuś wtedy się to nie podobało? Ci ludzie dziś dalej żyją, dobrze się miewają. Kiedyś się złościli, że protestowałem. Dziś jeśli okazują poczucie winy to TYLKO dlatego, że nie tylko ja im zwróciłem uwagę. Tylko że to zostało wykryte. W nauce jest masa Żydów i oni brną w to tak daleko, w ten proceder, że jakaś Akademia Noblowska nigdy tego nie ogarnie. Jesteście śmieszni, pożałowania godni, jak Żydzi. Za takie rzeczy, które zrobiłem ja nie ma na tym świecie nagrody. Za uczciwość, rzetelność. To kwestia charakteru. Jedni to mają, obojętnie, czym się zajmują, inni tego nie mają. Ale świat zawsze był zbyt skorumpowany, dorabiali się ludzie zawsze niemoralnie i takich ludzi, jak ja się niszczy, a nie nagradza. I widzę to po nagrodach Nobla. To ostatecznie próba wkurwienia mnie i zagrania mi na nosie. Kolejne towarzystwo wzajemnej adoracji zagrało mi na nosie. A ja niesłychanie cierpię z tego powodu. Tak cierpi moja duma, że chuj.

 

Nieporozumienia z PRL

Dyrektorzy państwowych firm byli przede wszystkim niekompetentni. Ludzie po SGPiS owszem rozwijali umiejętności w dziedzinie planowania, statystki. Ta nazwa uczelni bardzo dobrze oddawała ich kompetencje. Natomiast nie zgodzę się, że ludzie pokroju mojego taty mieli jakieś większe możliwości. I przede wszystkim sama Spółdzielnia Mleczarska, choć zależna była od planów i wytycznych państwa, to jako organizacja od zawsze była w rękach rolników. Nie chcę się wypowiadać precyzyjnie na temat form własności za PRL. Ale obok własności państwowej, była własność spółdzielcza. Do dziś niektóre GS – Gminne Spółdzielnie prowadzą nadal efektywną ekonomicznie działalność gospodarczą. Zaskoczony byłem kilka lat temu, gdy po raz pierwszy uświadomiłem sobie, że w Garwolinie działa supermarket, który do tej formy wyewoluował z dawnego GS. Podobnie było z mleczarnią. A zatem dawni komuniści trochę kłamią, mówiąc o tamtej rzeczywistości. Owszem mieli dużo władzy, ale 22 lipca 1944 manifest PKWN i dalsze procesy nacjonalizacji nie zniszczyły wszystkiego, co prywatne. Znane mi są przypadki osób, które straciły dosłownie cały majątek, bo rodzina była bogata, ale w sposób niemądry, jak na czasy komunizmu, które nastały i potracili kamienice. Obligacje okazały się śmieciowe i ostatecznie zostali z niczym. Dla mnie było szokiem, gdy tego słuchałem. W mojej rodzinie aż takich wywłaszczeń nie było. Ale też nie było aż tak bogatych ludzi, żeby komunistom zagrażać. To, co przeczytałem w pierwszej połowie grudnia 2019 napawa mnie niepokojem. Jak myślą daw. komuniści. Ale z nimi obradowali potem też ludzie tacy, jak Kaczyński. W pewnym sensie podobni im ludzie. Walczyli ale i w sumie ludzie władzy w tamtym okresie. Po obu stronach, to byli ludzie o podobnych charakterach, jeśli chodzi o stosunek do władzy. I jednym i drugim na tym samym zależało. Jedni nie chcieli tej władzy oddać, choć wiedzieli, że nie utrzymają państwa, nie znają się, nie poradzą sobie gospodarczo. Drudzy chcieli po prostu rządzić. A nawet nie wiedzieli, że się na tym nie znają. Niektórzy do dzisiaj. Kaczyński na przykład do dziś nie zna się na ekonomii, a przecież to podstawa, żeby kierować państwem. On de facto kierując większościową partią polityczną, kieruje, ma wpływ na to, co się dzieje w państwie, choć o gospodarce ma pomieszane pojęcia, bo brakuje mu edukacji. Ten sen widzimy, jak się spełniał. Najpierw w 2005 roku, potem w 2016 roku. Gdy dawny krętacz gdzieś z okolic Okrągłego Stołu po raz pierwszy w historii skoncentrował w swoich rękach aż tak wiele. Bo ludziom nie zależało. Oddali to w jego ręce. Są przeżarci, chcą 500+ na zakupy w Lidlu. Chcą kupować. Nie rządzić. Wielu nigdy się to nie śniło. I dlatego tą inicjatywę dobrowolnie oddają, choć jeszcze nikt nie strzela, jak kiedyś ZOMO. Ja mam niesmak jednak czytając p. Cioska. Miałem z dr Ciosek ekonomię na pierwszej mojej uczelni. Może to tylko zbieżność nazwisk, żadne tam pokrewieństwo. Nigdy tego nie sprawdzałem. To była jedna z pierwszych naprawdę biegłych w ekonomii osób, która mnie pasją do tej dziedziny zaraziła. Uczyłem się tej ekonomii wręcz ponad normę, a miałem łącznie 120 godzin makro i mikroekonomii, czemu się potem i w SGH dziwiono, że miałem tych przedmiotów aż tyle, w takim nakładzie. Więc w SGH choć kręcili głowami, bez problemu przepisywali mi te oceny. I z jednej strony pani dr Ciosek, którą dobrze wspominam, z drugiej strony wyciąga łapę daw. ambasador i mówi o np. o dyrektorach zakładów za komuny, jakby wszyscy byli tacy sami i ich. A to jest bzdura. Mój tata nie kierował nigdy państwowym zakładem. Kierował własnością spółdzielczą rolników, ale podporzadkowaną polityce PRL. Taki był wymóg. I się nigdy na tym nie dorobił. Ekonomii uczył się pracując w Niemczech i na początku lat 90 ucząc się od Amerykanów, bo taką naukę zorganizowało środowisko mleczarskie. Grupa zawodowa, do której należał. A nie jacyś chuj wie skąd komuniści. Kolejna rzecz, to mój tata pożyczał pieniądze od ludzi na własną firmę. A pożyczał od tych, którzy mieli. Było ich niewielu. Ci, co mieli, mieli z pracy za granicą. Najbardziej przedsiębiorczy mieli np. własne firmy w Niemczech i się dorabiali dość wcześnie. Najpierw zaczynali oczywiście sami od pracy fizycznej w Niemczech, ale chcieli się dorobić i mieć coś swojego, to się dorabiali. Więc mieli i mogli pożyczyć. Wówczas mleczarnia nie miała nadwyżek. To był mały zakład, ale z wielkimi problemami. Większość tych problemów, które decydowało o być i nie być rozwiązał mój tata za skromną pensję. Dlatego założył własną firmę. Ponieważ chłopi go nie szanowali, napierdalali na niego na zebraniach, to za moją namową przekazał ten zakład człowiekowi, który miał twardą rękę. Może za twardą. Zwolnił ludzi, podniósł sobie pobory. I dostały mordy taką mordę, na jaką zasługiwali. Jednego z nich. Podobnego im. I morda łapie za mordę i jest z tej samej świniarni. I to zagrało. Swoi w końcu dostali swojego. I co z tego, że ich okradł. Ale był swój. Pozostanie zagadką, czy mój tata zrobił to może specjalnie? Cholera wie. Może to wiedział, co będzie. A miał na pewno dość. Raz wylądował w szpitalu po zebraniu z rolnikami, bo nie pamiętał kim jest, jak się tam znalazł. Nazywamy ten stan splątaniem. Z relacji wskazuje to nie na utratę pamięci, ale stan zaburzenia świadomości pod wpływem stresu. Ja się zainteresowałem psychologią kliniczną, bo wszystko widziałem w domu. Gdyby mój tata nie miał do czynienia z tumanami, to by tego tak nie przeżywał. A że nie tylko chłopi, ale Polacy są prości, to mają niewiele pojęć, kategorii w tych spasionych łbach. A i tak, choć niewiele tych pojęć, to te pojęcia się im mieszają. Mój tata urodził się 1943 w Polsce, która miała inne granice wówczas. Niedaleko Pińska na terenie dzisiejszej Białorusi. To zobaczcie, jak głupia była administracja PRL – miał w dowodzie wpisane miejscowość Suche, ZSRR. A to nie było żadne ZSRR! I ludzie w Rykach, ówcześni aparatczycy, jak zobaczyli, to zaczęli sączyć jad, że to jakiś Rusek przyjechał, pewnie szpieg, że go im podstawili. Takimi tumanami byli wasi dziadkowie, babcie. Taką macie głupią historię. Nie dziwicie się, że i głupi jesteście!

A JY Cousteau ma własną szkołę w Rosji

Nie chce mi się ustosunkowywać do V. Putina. To inna bajka, inna liga. Ja bym go rozumiał przez pryzmat tego, że jest po prostu bardzo bogatym człowiekiem. Całe życie dążył do wpływów i bogactwa w dziedzinach życia, sektorach, które nigdy nie były dla mnie jakąś wielką pasją. Nie na taką skalę. Nie rozumiem tego człowieka, ale gdy próbuję, to bardziej skupiam się nie na tym na pewno, że jest Prezydentem Rosji. Na innych rzeczach. Bardziej typowych dla Putina. Ta histeria w Polsce, bo to Prezydent Rosji jest śmieszna, dziecinna. To taki sam człowiek, jak każdy inny. Może cierpieć, chorować psychicznie, a nawet być zwyczajnie oderwany od rzeczywistości. Nie rozumiem zdziwienia tylko tym, że chory człowiek może być np. Prezydentem Rosji. A jaki ma być, jak nie chory? Ilu Polaków było w Rosji? Zdajecie sobie sprawę z tego, jak duży to jest kraj, jaka jego powierzchnia jest nie tylko nie zamieszkała, ale w ogóle niedostępna. Trzeba być trochę wariatem, żeby tam przetrwać. A co dopiero kierować tym krajem. Zacznijcie rozumieć Rosję z właściwej perspektywy. Rozumienie przy niedzieli tak, jakby to była próba odgadnięcia, co myśli Kaczyński to nieporozumienie. Jak Rosjanie chcieli budować kolej, osiedlać dalekie tereny, to Polaków brali do łagrów nie dlatego, że nimi gardzili. Potrzebowali zwyczajnie rąk do pracy. Traktowali w pewien sposób, jak swoich. Takich innych swoich i nimi gardzili oczywiście, władza gardziła tak, jak gardzi swoimi obywatelami. To państwo nie ma racji bytu w dynamice życia gospodarczego, napływie ludności za pracą, nie ma tam wolności i swobód takich, jakie przyciągały ludzi do USA 100 lat temu. To jest ogromne nieporozumienie, gdy nie mając szerszej wiedzy, ocenia się ten kraj. Wystąpienie Morawieckiego to taka rozprawka dziecka z podstawówki. Ignorancka rozprawka. Róbcie sobie dalej te apele patriotyczne, ale idiotami będziecie dalej. Poczucie krzywdy nic wam nie da. Nie usprawiedliwi was, gdy nie doszacujecie tego, co trzeba było wcześniej uwzględnić w waszej polityce. Postawiliście na tłuków. Mój tata w 2016 roku wpadał w panikę, mówiąc, że dlaczego ten Duda tak krzyczy na Putina, na Rosję. Że sprowokuje jakiś konflikt. Prezes Mleczarni w Rykach – złodziej, ale jak nie wie, co robić, to dzwoni do mojego taty, sam w strachu szukał porady, jak patrzeć na przyszłość w ogóle w takich warunkach. Ano nie wiem. Zachowanie Dudy, Kaczyńskiego, Macierewicza było bez precedensu. W sensie poziomu agresji, przekroczyli wszystkie granice i wydawało się, że mogą zrobić, co zechcą. Posunąć się dowolnie daleko. Ja wiedziałem, że to przez głupotę. I czekałem. I czekam. Problem z idiotą jest zawsze taki, że edukacja wymaga lat, chłonnego umysłu, talentu, motywacji, chęci, czasu, poświęcenia. Nie każdy ma zadatki, żeby coś zrozumieć. I mądrych jest niewielu. Natomiast takich pieniaczy jest masa. Ale po prostu ktoś stracił do nich cierpliwość. Tylko Putin to dzisiaj nie ten sam Putin, co wtedy, gdy był atak terrorystyczny na teatr na Dubrovce. Gdyby to był mniej wygodny człowiek dzisiaj. Bardziej taki, jak wtedy, nie byłoby dzisiaj Polski na mapie, albo byłaby już mocno niestabilna, byłaby areną jakiegoś konfliktu. Ale ja jestem pewien jednego. Skoro Polacy doczekali się ostatecznie ludzi dużo gorszych niż PO. Bo PO to była słaba partia. Dzisiaj ten już rozkład PO tak pożałowania godny, to trochę jak takie odsłonięcie mechanizmu decyzyjnego w schizofrenii. Ludzie byli tak słabi, nie przygotowani, że już nie są w stanie tego zamaskować. Natomiast partia Kaczyńskiego to partia buców, ignorantów, ale przygotowanych, skutecznych. Mają zadziwiająco dużo siły, żeby walić. Gdyby od tego zależał naprawdę sukces kraju, to byliby najlepsi w historii. Ale ponieważ gospodarka, relacje międzynarodowe to daleko bardziej skomplikowana sprawa, a ludzie tacy, jak ja, dumni wolą patrzeć na rozkład tego pod wpływem niekompetencji dla zwykłej ludzkiej inteligenckiej satysfakcji „a nie mówiłem?”. I ja z przyjemnością tak na to patrzę. Mogę nie mieć prywatnie dobrego zdania o Putinie, a sądzę, że byłbym w stanie sprawić, żeby w Rosji mnie lubiano i szanowano. Nie jest to naprawdę trudne. A Kaczyński co wybrał? W zupełnie przeciwną stronę. To była mordercza droga mściciela, buca i idioty, za którą zapłaciły miliony ludzi. Trzeba mieć zwyczajnie tupet. Gdyby nie to, że Putinowi się już nie chce. Widać to wyraźnie. To cienko byłoby dzisiaj z Polską. Ale Putinowi się naprawdę już nie chce. Jeśli mnie odczucia nie mylą, on tą polityką międzynarodową już sra i rzyga. Samym tym smoleńskiem można srać i rzygać, gdy człowiek mimo tylu oskarżeń ze strony małego kraju w kółko podskakuje, odgraża się, szczuje, musi zachowywać opanowanie. Jeśli chce pokazu sił militarnych, to dlatego, że jest zmęczony ogólnie dyplomacją, cierpliwością, łaskawością. Jeśli ma do wyboru dyplomację, która robi z niego w długiej perspektywie frajera, to musi w końcu zmobilizować kraj do wojny. Proszę się nie dziwić. Tylko wojna rozpali ten wielki koksownik na tej wiecznej zmarzlinie. Piszę to, a i tak mi Kaczyński za przestrogę nie podziękuje, nie zapłaci. Ja się odsikam kiedyś na jego grobie. Dokładnie zrobię to, co on zrobił z Polską.