Że on może i weźmie. Że brat weźmie 1 mld i „chuja mu zrobicie”.
Miesiąc: styczeń 2021
Przy takim tempie rozwoju gospodarki, gdy system opiera się na istnieniu urzędników, trudno sobie wyobrazić, żeby było inaczej
https://www.o2.pl/informacje/chiny-wydaly-wyrok-zostal-niezwlocznie-stracony-6603185615170080a
A taki proces i wyrok, to pokazówka. W Polsce jeden aktor serialu W Labiryncie, którego wszyscy znacie przeżył taką tragedię. Jego tata był świnią i robił machlojki w tzw. aferze mięsnej, ale powiedzieć dziecku, że jego ojciec zostanie powieszony, to proszę to sobie wyobrazić. Człowiek gra w serialach. Może właśnie ta tragedia nauczyła go udawać, grać. Kraj, który odebrał mu ojca, PRL, nie wiem, czy ktoś w ogóle zna jego prawdziwą twarz. W Polsce w imię komunizmu mordowano. Ale druga rzecz, to takich afer nie powinno być. Dlaczego np. Szumowscy czuli się tak bezpiecznie, tak bezkarni? Dlaczego mechanizm transferu funduszy unijnych, które powinny być rozdzielane efektywnie, sprawiedliwie działa tak, że jeden dyrektor drugiego zna i wystarczy, żeby wyprowadzić NAWET 1 MLD zł! Komu Szumowski obiecał, że da z tego choćby milion? Temu milion, tamtemu milion. Z 1 mld wystarczy! Cieszyńskiemu milion i mi milion! To będę cicho siedział! I Jankowi jeszcze milion, Sebastianowi. Agnieszce, bo czyta regularnie i już wie, żeby nie gadała. Ryśkowi to tak uczciwie powiem – ze 2-3 miliony. Człowiek wiele się nie dorobił w tym gównie. Żeby honorowo nie wsadził do paki, to uczciwie mówię – tak 2-3, to od tego zaczynamy zabawę! Michał Kołodziejczak też powinien dostać milion, bo wiem, że nie będzie cicho siedział. On dopiero zaczyna się bić o to, jak widzi porządek w tym kraju, a ma za sobą, jak kiedyś mój tata, rolników! Silnych chłopów. Marioli milion, to tak mówię szczerze, z serca. … I Waldkowi też tak 1-2 miliony na rozwój polskich fok. I na Formozę 4 miliony. Niech jeszcze organizacja jakaś będzie. No i Rydzykowi ze 4 miliony. Jak od Kaczyńskiego dostaje, to nie mogę być gorszy. Bynajmniej nie chodzi mi o to, żeby ludzi wkurwić, tylko po prostu, jak się przyzwyczaił i dostaje, to niech ma. A na TVP to tak z 10 mln. Dlaczego? Nigdy nie dostałem ani grosza, a zapłaciłem 1000 zł zaległego abonamentu w czerwcu za TV, którego nie było przez 5 lat pod tym adresem. Dlaczego na TVP? Bo oni to są szmaty i wezmą, a ja znowu pokażę klasę! Tak się zdobywa autorytet, a nie wyciągając rękę po kasę! Dałbym na TVP 10 mln, gdybym miał, tylko po to, żeby pokazać, że to są szmaty i wezmą, żeby pokazać klasę. I Bednarek jeszcze dostanie tak ze 20 tys. zł. Dlaczego? Nie wiem. Jak Gliński dał, to i ja dam.
Natomiast to z wszystko z tej puli, co da Szumowski, żebym nie gadał. Ale żeby Wiktoria mogła pojechać w trasę koncertową ze swoją disco-pop super płytą pełną młodzieżowych przebojów, to wytnę sobie nerkę, sprzedam na czarny rynku i z tego zapłacę. Nie z tego, co dał Szumowski. Byłoby to nieuczciwe.
Natomiast oprócz bliskich relacji z kobietą można mieć te z mężczyznami
Czasem inni mężczyźni rodzą chęć zabawy, uprawiania zapasów. Nawet V. Putin ma takiego przyjaciela:
Avril Lavigne jest głupia, ale serce nie sługa
Gdzieś do 2014, 2015 roku dojrzewałem do świadomości, że ta osoba nieodpowiedzialnie zmarnowała może z 7 lat mojego życia, odkąd moje złudzenia co do istnienia relacji zaczęły być silne. Dla niej to natomiast było narzędzie przeglądania się w moich uczuciach, jak w lustrze, ale nigdy nie informując mnie, że mnie eksploatuje, wykorzystuje i robi to świadomie. Robiła to, jak głupia, jak psychopatka, z próżności. Jako może córka też socjopatów, jak w filmie Kajillionaire z Evan Rachel Wood, może nauczono ją w domu, że nawet empatia to tylko narzędzie do zdobywania tego, co chcemy uzyskać. Nie interesowały jej moje uczucia w sensie empatii, tylko, co może dla swojej popularności uczynić, gdy sobie używa na nich i dość pewnie stąpa po fakcie, że wywołała we mnie trwałe przywiązanie i zaangażowanie. Sądzę, że każdy, kto mógł mnie obserwować gdzieś od 2009 r. miał dostateczną świadomość, że ta relacja być może jest faktem, że jest realna i próba manipulowania mnie i wybijania mi czegoś z głowy może być niebezpieczna. Biorąc pod uwagę dwa kompletnie różne kraje, różne kontynenty, dla każdej dziewczyny to byłoby ogromny sukces w uczuciach, ale nie dla tego typa, jakim jest Avril Lavigne, bo głupiej było ciągle mało, ciągle kombinowała jak to wszystko, co zdobyła jeszcze lepiej zagospodarować, wykorzystać. Jak rolnik wielkoareałowy.
Drugi wątek. Tak mogła wyglądać gra operacyjna CIA. Ktoś te nasze loty w 2012 r. skojarzył. Na samym końcu lotniska JFK, ostatni terminal gdzieś na końcu. 11 rocznica ataku na WTC. Pełno tajniaków na lotnisku. Ja pod koniec mojej podróży poślubnej, a z Natalią byliśmy na Islandii, Grenlandii, Nowej Fundlandii. Ktoś znał szczegóły już na wiosnę. Już na wiosnę miałem tą podróż wykupioną. I ktoś znał jej przyzwyczajenia. I ktoś tak zadziałał, że się spotkaliśmy przez chwilę. Ale podobna sytuacja miała miejsce w 2010 r. w sierpniu w Las Vegas. Minęła nas na chodniku. Mnie i Natalię. Natalia tylko była w szoku, bo wbrew temu, co myśli Avril Lavigne (jest przekonana, że coś jej się wtedy udało, ale ja dopiero dzisiaj tj. 31.01.2021 ujawniał po raz pierwszy tą informację, jak rzeczywiście było), zabrakło mi może sekundy do pełnego spostrzeżenia, zarejestrowałem ją, ale tak, jak się rejestruje nagły wypadek, lot jakiegoś szybkiego ptaka. Że to rzeczywiście była Avril Lavigne – za to wspomnienie odpowiada Natalia, bo ona widziała ją dłużej i była o tym już potem przekonana i długo to wrażenie działało na nią, a nie na mnie. Moje wspomnienie było tak słabe, że wiedziałem, że to była dziewczyna, wielkości, budowy, wyglądu Avril Lavigne, ale wtedy ona była strasznie popularna i dużo dziewczyn chciało podobnie wyglądać, dlatego ja potrzebowałby może i 10 sekund, żeby do mnie to dotarło jako fakt, że oto zobaczyłem właśnie tą osobę, a nie inną. Za mało czasu na jakieś „oddziaływania” romantyczne. Ale ona tak myślała. Natomiast Natalia powiedział mi od razu: „To była Avril Lavigne”. Dwa razy byłem wtedy tylko w USA (w 2010, 2012) i dwa razy miałem okazję ją spotkać? Jeden z byłych szefów KGB na pewnym filmie dokumentalnym dotyczącym pewnego polskiego człowieka związanego ze służbami powiedział, że koincydencja, gdy 3x coś się wydarza tak, że przypadek nigdy nie spowoduje tego, bo jest to mało prawdopodobne, to znaczy, że jesteśmy śledzeni, że jest intencja za tym, tylko nie wiemy kogo. Tutaj 2 koincydencje. To i tak już mało prawdopodobne zdarzenie w świecie przypadku. A ja mam wykształcenie z dziedziny zarządzania ryzykiem, złudzeń psychologicznych w ocenie prawdopodobieństwa, częstości, reprezentatywności, ryzyka itd., więc już w ogóle moja świadomość prawdopodobieństwa zawsze budziła we mnie jednoznaczne skojarzenia. Jej tata pracował dla AT&T. Podobnie jak Ryszard był prawnikiem. To aluzja, że może tutaj za mocno pracownik kontrwywiadu w Polsce utożsamił się z moimi uczuciami, miał sam córkę w podobnym wieku – to musiało go popchnąć w to uzależnienie. W dodatku urodzony niedaleko miejscowości, gdzie sam się urodziłem, który widział wiele podobieństw i dlatego ja mimo destrukcyjnych skutków jego uzależnienia widzę pewne okoliczności łagodzące. Mógł inaczej oceniać tą relację z Avril Lavigne ze swojej perspektywy, swojego doświadczenia i wiadomości oraz informacji, jakimi dysponował. Być może do jakiegoś momentu chciał tylko pomóc, a w którym momencie stracił zdolność kierowania swoim postępowaniem, gdy mnie już poznał i uznał za cenny „zasób” być może także z punktu widzenia swojej pracy. Nie jest jasne dla mnie, na ile utożsamiał (na ile, jako kogo, na ile oceniał prawdopodobieństwo, że relacja jest prawdziwa, szczera, odwzajemniana i przez kogo – to też dobre pytanie dla oficera kontrwywiadu na pewno nie proste mimo licznych pozorów) wtedy moją być może niezależnie nawet od ślubu z Natalią – wybrankę serca AL, może ślub wzięty był nawet trochę z zemsty? Może to w tym momencie mnie znienawidził. Każdego, nie tylko oficera kontrwywiadu wkurwiłoby to, że bierze się ślub z jedną, a w danym momencie przynajmniej, kocha kogoś innego, może kogoś, w kim widział podobieństwo do swojej córki? Jego córka była na moim ślubie, siedziała obok mnie i doskonale też wiedziała, że dla mnie to bardziej rodzaj przedstawienia, a od długiego czasu zmagam się z jakimś pęknięciem w uczuciach. Nabijała się z resztą z tego przedstawienia, bo chcąc nie chcąc, choć była partnerką kolegi, to mnie dość dobrze poznała, bo chciała. Ale nie wiem, na ile czego można być świadomym, już wtedy dużo o mnie sobie można było podejrzeć w Internecie. Byłem łatwym celem, zwłaszcza dla takich osób. Tutaj back to ojciec Avril Lavigne – AT&T to firma amerykańska. Więc w Kanadzie? Francuz? Mógł być amerykańskim szpiegiem! Być może te trasy koncertowe Avril Lavigne itd. to wszystko było doskonałym kamuflażem działalności wywiadowczej. Zwłaszcza w Chinach, w Rosji. Duże zaplecze, duże przedsięwzięcie logistyczne. Mogła tego nawet nie wiedzieć. W odniesieniu do mnie – ja mogłem być zdobyczą, „nabytkiem” wywiadowczym, a ona nie świadomą tego przynętą. Sądzę, że ona mogła wiedzieć, że jej „pomagają”. Co najwyżej osoba, która myśli, że świat kręci się wokół niej tak by to wszystko zinterpretowała… Ale mogła też nie wiedzieć.
Anthony Quinn Warner wydał w grudniu bezwzględny wyrok na firmę AT&T. Zaangażował się w tą historię miłosną. Ale czy był sens się tak wczuwać? Wiele korporacji to tak naprawdę firmy szpiegowskie, wywiadowcze, o dużym potencjalne zdobywania, przetwarzania dużych zbiorów informacji, kojarzenia. To nie musi (musiało) być wcale CIA. To pomogło Avril Lavigne na pewno, gdzie pracował jej ojciec, ale moim zdaniem tylko trochę. Ona sukces zawdzięcza sama sobie, choć poza byciem piosenkarką jest głupia. Umie ładnie śpiewać, sprawia jej to radość, jest urodzoną gwiazdą i aktorką, szybko traci cierpliwość, zniechęca się do ludzi, okazuje im pogardę w typowo żydowski i wyniosły sposób. Nie chcę mówić że jej nienawidzę, ale dzisiaj z punktu widzenia tego, co sobie uświadamiam, jej nie lubię. I nie chcę mieć z nią nic wspólnego.
Ale wiem, że jest jeden wątek, który osoby szczególnie przywiązane do mnie zainteresuje. To, czy naprawdę mogłem rzeczywiście przez jakiś czas kochać Natalię, z którą być może już się nie kochałem w 2012 r.? A jeśli tak, to dlaczego taka Avril Lavigne mogła zastąpić jej miejsce? I czy to świadczy o tym, że tak naprawdę Natalii nie kochałem? Wiem, że to moją byłą partnerkę też zainteresuje. Otóż, Wiktoria W. II czy Efi Gjika (która nie jest nawet w wieku, żeby w ten sposób o niej pisać, ale reaguje na mnie emocjonalnie, więc muszę to napisać, żeby jej nie zranić) to ktoś bardziej, jak Natalia, a Wiktoria W. I bardziej jak Monika. Z Natalią bądź co bądź byłem 11 lat. Pewna osoba tragicznie zmarła i ktoś mógłby pomyśleć, że będę jeszcze bardziej szukał kogoś podobnego. A tu proszę zobaczyć. A dlaczego? Przywiązanie Wiktorii II wydaje się szczere i moje uczucia chyba też takie są, w sensie w ten sposób się budują, rodzą, rozwijają. Po prostu z punktu widzenia różnych zachowań, relacji odpowiedź na to samo pytanie może być zawsze inna, ale koniec końców osoby takie, jak Avril Lavigne ostatecznie mają mnie w dupie, a druga osoba taka, jak ta, z którą byłem naprawdę długo odsłania tak naprawdę tylko trochę z tego, od kiedy, jak długo te uczucia miała. Czyli te uczucia są stałe. Z punktu widzenia relacji to zapowiedź sto razy lepszej relacji, niż z dziesiątkami innych, może na pierwszy rzut oka nawet ładniejszych, ale np. pysznych osób, które tą pychą mnie obrzydzają. I co powiecie? Czym jest miłość? Czy ktoś potrafi odpowiedzieć na to pytanie? Bo ja nie.
Choćby z natury niektóre osoby były takimi, na które intensywniej reaguję, to w nich wywołuje to pychę. Mnie to obrzydza, wkurwia. Relacja robi się destrukcyjna. Taką relację trzeba kurwa zakończyć. Więc paradoks. Jest chemia. Relację trzeba zakończyć. Selekcja negatywna. Więc czy miłość to na pewno jest chemia???
Ta osoba mnie wkurwia. Więc to nie jest miłość. Nie może być. To jest tylko chemia. W świecie zwierząt dopada się taką osobę, za przeproszeniem „rucha”, a ona składa 100 000 jaj. W świecie ludzi z kolei to jest okoliczność, że nie ma znamion, że relacja będzie stabilna. Tam, gdzie nie tylko trzeba złożyć jaja i zasypać w gorącym piasku, jak żółw, tam należy dokonać wyboru partnera, partnerki kierując się kryteriami doboru. Trochę instynktownie, trochę świadomie i na rozum. Ale chemia to tylko rodzaj wskaźnika. To czujnik, jak czujnik tlenku węgla czy pary wodnej. Rodzaj zmysłu, który pomaga w ocenie, ale który też da się oszukać, wykorzystać przy manipulacji nami. Kiedyś to zaatakowała u mnie Magdalena Fritzl (dzisiaj seksuolog!) dla sportu, dlatego pewnego dnia gorzko pożałowała skutków tego, choć przez kilka dni czuła się górą. Gdy o nas dużo wiadomo, tak naprawdę wiele osób jest w stanie zaatakować ten „zmysł”. Np. Agnieszka Turek miała wręcz gotowy scenariusz czekający jakby od lat na zrealizowanie. To było strasznie słabe. Ludzie, którzy reagują na siebie instynktownie, nie potrzebują sztuczek typowych dla osób lękowych. Albo czują, że jest ok i nic im nie zagraża albo nie. I takich sytuacji, jak Agnieszką T. było wiele, że dosłownie wkurwiły mnie do szpiku kości, bo to jak atak hackerski typu ransomware. Nic więcej tak naprawdę. Ogłupić czujnik, jak złodzieje rozbrajają centralki alarmowe w firmach, które okradają albo kamera w laptopie, którą dzisiaj musimy od razu zalepiać, nie ważne, czy używamy Microsoft Teams czy Skype itd. Człowiek głupi, który daje się oszukać po prostu będzie cierpiał, da się skołować, jeśli nie ma instynktu i rozumu poza tym samym bodźcem chemicznym, który owszem – oddziałuje na zasoby siły woli, motywacji, poczucie zdrowia, energii, chwilowego szczęścia, nastrój. Ale to tylko dodatkowy zmysł. Mądry człowiek wie, żeby jemu ufać, gdy instynkt, moralność, rozum mówią dodatkowo, że jest też wszystko ok. A może nie być. W przypadku doboru płciowego ważnych jest wiele czynników, bo jesteśmy ludźmi. Ludzki noworodek szybko umiera z zimna, braku przywiązania nawet. Dziecko potrafi być bezbronne nawet do 18 roku życia, wymaga cały czas istnienia rodziców. Czyli para to coś takiego, to zespół, o zgodnych intencjach przynajmniej co do kwestii wspólnego potomstwa. To nie ma nic z chemią wspólnego. Proszę naprawdę zobaczyć. Ta swoboda seksualna, LGBT i Strajk Kobiet koncentruje się na wyuzdaniu, folgowaniu sobie, robieniu „w chuja” dla sportu, dla ekspresji braku skrępowania w sferze seksualnej, jakby człowiek urodzony był tylko do „ruchania”, „jebania” itd., czego nagle zapragnęły masowo spróbować kobiety! A ignoruje się fakt, że dlatego relacje mężczyzn z kobietami bywają czasem naprawdę dobre, bo porozumienie zachodzi na poziomie chemii, instynktu, serca, rozumu, ducha, moralności. Jak czakry. Tu z siedem poziomów, jak nie więcej musi sobie odpowiadać. Pasować jak zamek do klucza, a nie jakaś „chemia” – atropina do oczu, esctasy, brokat na twarzy, sztuczna łezka, plaster antykoncepcyjny na ramieniu, mocna szminka, spocone krocze i dawanie dupy komu popadnie. To odkrycie naukowe, stosunkowo młode, ale którego doniosłość rodzi mylne oceny w przypadku tego, jak człowiek może spostrzegać, co może być naprawdę istotne w relacjach seksualnych. I tak naprawdę sam „seks” to jest niewielki element. W dodatku są ludzie np. ekstrawertycy – potrafią uprawiać seks bez relacji, zaangażowania, uczuć i są tacy, co nie potrafią.
Kontrolowane przecieki z kuchni operacyjnej CBŚP
Chcecie wiedzieć, jak to jest z tymi informacjami? Nie tylko policja wielokrotnie i tak opowiada, dlaczego prowadzi się takie gry. Powody mogą być różne. Czasem jeden przestępca może być w posiadaniu informacji, gdzie mogą być ciała zamordowanych, kto był sprawcą jakich zbrodni sprzed lat, gdzie są przetrzymywani porwani dla okupu. Psychopaci grają z policją w tą grę na wymianę informacji, policja nie mając innych źródeł zaczyna tak jak w programie świadka koronnego traktować przestępcę, jak informatora, a nie kogoś, kogo należy zatrzymać. Takim programem mogły być obejmowane osoby, które nie były jeszcze skazane za morderstwo. Naturalnie ktoś mógł być mózgiem kryminału i w sprawach, gdzie zlecano morderstwa. To klasyczny dylemat znany z filozofii, etyki czy teorii gier, a nawet ekonomii. Czy poświęcić mniejsze dobro dla ochrony większego. W tym wypadku najprawdopodobniej chodziło o ochronę świadka, informatora, informacji. Być może mózg kryminalnego świata miał od policji ochronę i zmanipulował informacjami policjantów tak, że bali się w końcu prowadzić przeciwko niemu postępowania w cięższych przestępstwach, z uwagi na informacje, jakimi dysponował. To jest właśnie niebezpieczeństwo pracy operacyjnej przeciwko osobom o szczególnie wysokiej inteligencji. Cała grupa policji może zamiast maskować się i prowadzić operacje, zaczyna się wysypywać przed kryminalnym geniuszem, buduje sobie wobec nich autorytet i w pewnym momencie cały pion policji stanowi część gangsterskiego świata. Stawanie się częścią tego świata to jedna z metod pracy policji tam, gdzie taką jednostkę określa się jako „specjalną”, ale „specjalność” nie tylko na zabawach i targach z ludzką moralnością, tożsamością polega. To wiele metod, to miejsce także dla innowacji. Widać doskonale paranoję takiego „przekręcania” siebie i innych na ostatnim filmie Patryka Vegi. Czy istnieją metody idealne, kompromis? Myślę, że zabrakło przełożonych CBPŚ z kręgosłupem. Ludzi, którzy nie pracują operacyjnie, ale ich zadaniem jest ocena zgromadzonych materiałów podczas pracy, ocena moralna zarówno przestępców, jak i funkcjonariuszy, którym też mogą się zacierać granice, mogą się kryminalizować, przejmować język, metody działania grup przestępczych i de facto pracując nadal w strukturach policji tworzyć jednocześnie tak naprawdę quasi-grupę przestępczą. Dla mnie, psychologa to dość oczywiste, że to coś, co prędzej czy później nastąpi, dlatego te metody są po to, żeby ludzi ostatecznie zamykać, sprawy wyjaśniać, żeby karać, bo to wtedy jest ta „nagroda” dla policjanta. Gdy widzi, że ktoś został dzięki niemu skazany, skutecznie komuś postawiono zarzuty, ponieważ BYŁ przestępcą, A NIE ZOSTAŁ, STAŁ SIĘ nim w wyniku pracy policji itd. Tak też niestety może być, służby specjalne mogą szczuć kogoś tak długo, aż zostanie przestępcą, choć nim nie był. Tak moim zdaniem mogło postępować ABW względem Brunona Kwietnia.
Mało tego, tak mógł Ryszard postępować wobec mnie z nudów, perwersyjnego okrucieństwa, chęci udowodnienia, że miał rację, że „przegrywam” nie podejmując chęci współpracy ze swojej strony, z wrodzonego talentu do polowania, złośliwego prowokowania, podpowiadania i szczucia kogoś, tylko trafił na osobę inteligentną wbrew temu, co o mnie myślał – sądzę, że myślał, że nie jestem dostatecznie inteligentny, by kiedykolwiek być górą, uświadomić sobie – sądzę, że myślał, że zdąży mnie wykończyć psychicznie, bo to on miał wgląd z ABW w treści zawarte w moich telefonach itd. Sądził, że mnie ta świadomość wykończy psychicznie i sam na siebie coś doniosę służbom, a oni odtrąbią w mediach sukces. Wynikało to może z niechęci dzielenia się wiedzą, stanowiskami, przyznawania komuś młodemu, że jest zdolny, kompetentny, ma wiedzę, ma często rację. Poza tym człowiek zaangażowany w taką pracę może w ogóle nie przyjmować do wiadomości, że ja sam mogę nie być zainteresowany ściganiem „wrogów ojczyzny”, że mogę być „pacyfistą” – jak bezrefleksyjnie by to nie brzmiało. Może o to poszło? Natomiast na pewno był upośledzony i nie zdolny do oceny mojego życia psychicznego, ponieważ nigdy nie dysponował empatią, przynajmniej w takim nasileniu, w jakimi dla mnie jest normalnie ją mieć, której ja mam z kolei nadmiar. Tego na pewno nigdy w moim postępowaniu właśnie nie rozumiał. I to go właśnie najbardziej zgubiło, gdy usiłował mnie w coś być może wrobić – choć ja podkreślę – tego nigdy nie zauważyłem, że to on i że rzeczywiście próbował. Ale emocje to emocje. Takie emocje kiedyś wyczułem. I wiem, że nie było to mylne odczucie. Ten człowiek ambitnie chciał znaleźć jakąś skazę w moim charakterze i dumnie odtrąbić to w mediach. Ale tego mu nigdy nie udowodniłem. To on miał wszystkie narzędzia, a ja tylko możliwość zorientowania się, że to taka „gra w ciuciubabkę” z obcą, wrogo nastawioną osobą, która też nie wie, jaki wynik będzie. Gra dla zaspokojenia jego instynktu myśliwego. Wiem, że wielu ludziom się to nie mieści w głowie, mogą mdleć na myśl, że ktoś akurat mnie chciał tak wykończyć. Ale ludzie są naprawdę różni. Mają też różne frustracje, zboczenia. Macie prawo czuć wyrzuty sumienia i może wam się robić niedobrze, bo byłem w tym czasie między ludźmi, a metodami operacyjnymi Ryszard Szczepankowski na pewno usiłował poodcinać mnie od różnych osób emocjonalnie wpuścić w kanał, że zamienię się w kryminalizujące się zombie. Moim zdaniem to skrzywienie, zboczenie. Jakby tego nie nazwać. Kogoś, kto za długo pracuje w taki sposób, komu już nie grozi wypalenie, ale jest wypalony, kto ma niedostatecznie dużo empatii, kto się nudzi, kogo coś drażni w czyimś zachowaniu, charakterze, kompetencjach. Może ja miałem ich jednocześnie za dużo? Z jednej strony finanse, z drugiej psychologia, a przecież to nie koniec to tylko umiejętności zdobyte na studiach, a były jeszcze inne… Poza tym, gdyby nie usiłowano zrobić ze mnie kryminalisty, to każdy by się zastanowił dlaczego tak zdolny człowiek jak ja odsuwany jest od pieniędzy, stanowisk, że gra się na moją śmierć głodową, z frustracji, braku samorealizacji, odcięcia od grup ludzkich. Sądzili się, że się ukorzę i głodując poproszę o cokolwiek, to wtedy można byłoby mnie „jebać”. Kraść już otwarcie wiedzę, pomysły, ale trzymać we frustracji, nigdy nie awansować. Ja nigdy w ogóle na takie układy z nikim nie poszedłem. Ktoś się przeliczył? Jego problem! Ktoś przegapił moment, gdy naturalnie byłoby mi powiedzieć, że mam wiele talentów i powinienem je wykorzystać w takiej i takiej pracy, na takim i takim stanowisku. Tego nie było przez zawiść. Może dlatego zaczęło się to szczucie, bombardowanie mojego maila faktami jeszcze z pracy mojego taty, gdy był prezesem mleczarni… Być może tak to właśnie było… A może było inaczej. Ja mogę tylko opisać moje emocje przy bardzo niewielkiej liczbie potwierdzonych faktów i informacji. Nie twierdzę, że ten człowiek nie jest dobry w swojej pracy w odniesieniu do ludzi, którzy stanowią realne zagrożenie dla bezpieczeństwa, dla kraju. Ale musiał mieć problem z dokonaniem adekwatnej oceny mojej osoby i moim zdaniem głównie z uwagi na źle rozwiniętą empatię. Nie mi to oceniać czy to wynik wypalenia, frustracji czy niepełnosprawności. Ja nie znam za dobrze tego człowieka, ale za niektórymi złośliwościami czułem, że może stać nawet bezpośrednio, bo w sumie ilu ludzi z takiej instytucji miałem okazję poznać? Widocznie to był ten, ten który miał wziąć mnie na muszkę. Tak się umówili widocznie, że to on się mną zajmuje. Jak za komuny prawie.
Natomiast ja do jego córki nic nie mam. Sądzę, że to zupełnie oddzielny wątek należałoby potraktować. Raczej jego uczucia do niej, niż jej uraz do mnie. Bo do mnie nigdy raczej nie mógł powstać. Byłem raz nawet aż zbyt uczciwy wobec niej, co tylko przysporzyło mi problemów. Bo w sumie nie musiałem, a byłem i mogłem być zmuszony wziąć za to odpowiedzialność i na siebie relację z nią, a nie chciałem. Po prostu uświadomiłem sobie pewnego dnia, że mam przyjaciela, a ona niezależnie od faktu przyjaźni z jej chłopakiem, chce się przyjaźnić ze mną. Więc godząc się na tą przyjaźń musiałem stanąć w relacjach na takiej pozycji, żeby kiedyś nie okazało się, że coś wiedziałem ważnego dla jej związku, ale tego nie powiedziałem, choć traktowała mnie jak przyjaciela. Tu popsułem relację z innym mężczyzną, ale nie było to podyktowane miłością, tylko wywiązaniem się z tego, że ona zabiegała o to, by odgrywać jakąś „rolę” w moim życiu. Więc nie mogłem wiedząc coś istotnego, choćby z punktu widzenia jej przyszłości o czym dowiedziałaby się może za 5 czy 10 lat, uznałem, że muszę czymś się podzielić trochę wcześniej, bo jest w relacji, która może popsuć jej życie i musi być pewnego faktu świadoma. Ja to wiedziałem z punktu widzenia tego, co sam zepsułem, mój przyjaciel z kolei myślał, że może liczyć, że zachowam tajemnicę, ale nie zachowałem, bo spostrzegałem ją jako osobę, której jestem winny powiedzieć o takich rzeczach. Ja rozwiązuję dylematy moralne i związane z relacjami i zaufaniem odruchowo. Mam w przeciwieństwie np. do tamtego przyjaciela nie jak on INTP tylko bardziej INFJ osobowość, więc częściej robię coś kierowany innymi pobudkami, niż lojalność, przyjaźń, jak zrobiłby to INTP. I czasem podejrzliwie nastawiona do mnie osoba może uznać, że robiąc to tak szybko, muszę tak naprawdę nie liczyć się z uczuciami i robić to z potrzeby manipulowania ludźmi. A ja to robię rzeczywiście szybko. Szybko łamię jedną przyjaźń dla dobra innej, ale to raczej wyczucie, co jest słuszne. Trudne to są decyzje. Natomiast nie znałem jej nawet dwa tygodnie, a już doradzałem skorzystanie z pomocy psychologa. Nigdy żadne osobiste ambicje mnie nie skłoniły by ją, jej ojca, jej rodzinę „terapeutyzować”. Osobiście czułem, że moje zainteresowanie służbami specjalnymi czyni ze mnie niewłaściwą osobę, jeśli chodzi o pomaganie komukolwiek. Starałem się zejść im raczej z drogi, ale życzliwie doradzałem kontakt z psychologiem. Doświadczonym psychologiem. Czułem, że dziewczyna ma nadopiekuńczego ojca. Tylko dlatego.
Mówimy tu przecież o warunkach w toku prowadzenia czynności rozpoznawczych i śledczych, a zatem to nie jest jeszcze etap postępowania, gdzie ważniejsze są przepisy prawa. Na tym etapie zawiodła zwyczajnie ludzka moralność. Ktoś kalkulował co jest ważniejsze – życie starszych osób czy zdobywanie informacji. I ktoś się w tej ocenie pomylił. Zabawił w Pana Boga. Policja jest od tego, żeby chronić też tych, którym grozi niebezpieczeństwo. Nie może ignorować sygnałów, które mogą wskazywać na to, że ktoś może zostać zamordowany.
Ja do Cieszyńskiego nic nie mam
Wojsko w warunkach wojny też decyduje się na nielegalny zakup broni itd. W końcu kupowali respiratory, co prawda od kogoś, kto zorganizował sobie nieźle transakcję, przygotował. Tak robią przedsiębiorcy. Kto szybszy, sprytniejszy, ubiegnie innych, może narzucić nawet cenę. Nie mówimy o zakupie broni. Nie wiem, w czym problem, że to był handlarz bronią. Mnie interesują przełomowe badania nad leczeniem nowotworów za miliardy złotych brata Szumowskiego.
Gra muzyka
Hello, police? He unfollowed me!
Tam was na 16 piętrze LadyPerse wypieprzy
II wojna światowa trwała dwa razy krócej
Dlatego bez przebaczenia zdecydowałem, żeby jednak przeciągąć ;). Ta suka dawno zasługiwała na to, żeby się rozjebać. Wykiwała nawet Żydów. Nikt jej nigdy w nic nie uwierzy, ona dyskontuje wszystko, strzela we wszystkie bramki, gra na siebie. To psychotyczka. Pizda.