Poznasz może jeszcze nawet Julkę
Po to wysłałem Ci wiadomość przez Twoją stronę, żebyś miała szansę na nią odpowiedzieć…
Poznasz może jeszcze nawet Julkę
Po to wysłałem Ci wiadomość przez Twoją stronę, żebyś miała szansę na nią odpowiedzieć…
Dopiero niedawno sprawdziłem sobie Ciebie, bo nie pamiętałem już dawno Twojego imienia :/. Ale niech pozory nie mylą. To była Inn realcja, niż te do których łatwo się przyznawałem. Poznaliśmy się tak wcześnie, że nie wiem, czy można wskazać początek tej znajomości. Znałem Cię na długo, zanim zaczęłaś dojrzewać. Kiedyś zaprosili mnie Twoi rodzice. Bo z Twoim bratem przez chwilę się kolegowaliśmy, ale miał inni temperament, niż ja i rozumieliśmy się tylko w części takiej irracjonalnej. Gdy Ty zaczęłaś dojrzewać, moje koleżanki bardo wyraźnie zaczęły robić się o Ciebie zazdrosne. Nie wiedziałem, dlaczego. Ja miałem wiele relacji, związków. Nigdy nie sądziłem, że mogły akurat Ciebie podejrzewać, że możesz stanowić dla nich zagrożenie. Ale ja rzeczywiście nigdy nie słuchałem plotek, nigdy nie podejmowałem ani nie kontynuowałem rozmów na Twój temat. Byłaś samotną osobą w gruncie rzeczy, jak ja. Ale żyłaś w swojego rodzaju bańce. Gdy ją pozornie się zasymilowalem. Np. spotykałem się z osobami z ruchu Światło-Życie, choć jeszcze jako 12-13 latek, gdy nie musiałem. Np. na obozie UNESCO to nie chodziłem np. do kościoła. Religia mnie nudziła. Potem jako dorosły człowiek wyciągałem osoby z różnych obsesji religijnych. Ale był czas, że otaczały mnie osoby, jakby z sekty. Mijałem Ciebie często, gdy stawałaś się coraz ładniejsza osobą, ale odbierałem Ciebie przez dużą liczbę relacji, jakie miałem, jak przez szybę. Nie wiem, czy wtedy odczytałbym Twoje intencje. Ale nigdy nie było czegoś, co bym odebrał negatywnie. Jeśli moje koleżanki postrzegały to jako lojalność wobec Ciebie, że plotkowały na Twój temat przy mnie. Musiałem je nieźle wkurzać, gdy nie odnosiłem się w ogóle do tego. Ale nie miałem nigdy powodów. Wydaje mi się, że wielokrotnie, gdy byłem dzieckiem śniłaś mi się. Potem gdy dorastałem też, ale nigdy jako konkretna osoba, bardziej występowałaś pod postacią symboliczną, skojarzeniową. Tak jakbym bał się zawsze do końca nazwać i przyznać się przed sobą, że w mojej wyobraźni możesz też być realną osobą. Zaskakuje mnie po latach to, co odkrywam. Zaskakująco zgodne są nasze intencje. Tak bym to chyba ujął. Nie masz wobec mnie obaw, ani potrzeby udowodnienia czegoś. Jedynie potrzebę lojalności i bliskości, która nigdy nie została może poddana próbie. Bo relacja nigdy nie była wyrażona, silna, intensywna. Z drugiej strony trwa gdzieś w tle bardzo długo. Ja też tak to odczuwałem ze swojej strony. Nigdy w żaden sposób Ci nie dokuczać. Ale nigdy między nami się nic bezpośrednio nie zrodziło. Coś, co mogłoby zostać wystawione na próbę. Ale ja bym chyba z kilku powodów, gdybym mógł coś zmienić w przeszłości, to niczego bym nie zmienił. Nie było nigdy momentu, że poczułem, że coś mogę stracić itd. A w wielu relacjach bylem ofiarą szantażu. Nawet jeśli nie na początku, to po latach. Z tej perspektywy, patrząc na to, jak delikatne to są uczucia, chyba dobrze, że tak wyszło. Jestem pod ogromnym wrażeniem, kim jesteś dzisiaj. I odwzajemniam Twoje uczucia. Choć przyznam, że zawsze tak było i chyba było to dla Ciebie oczywiste. W jakiś sposób też pewnie dla byłaś prototypem Wiktorii Wicinskiej. W sensie też dziś możesz wiedzieć, jak śmierć takiej osoby, kogoś takiego, mogłaby mieć zaboleć. Tego zapewne nie wiedziałaś. Ale uważam, że nie każdy powinien mieć możliwość akurat w taki sposób się o czymś przekonać. Widzę między Wami podobieństwa. I to, jak to się dla niej zaczęło w pewnym wieku. Że coś tam ze mną było w tle. Ale gdy ja miałem 16 lat, to w życiu by mi do głowy nie przyszło, że mogę Ci się podobać. Ta relacja zaczęła się dużo wcześniej. I nie da się tego porównać z innymi sytuacjami. Człowiek, gdy przez zaskoczenie odkryje kogoś nowego, może przeżywać silne uczucia. Ale czasem coś się rozwija bardzo długo i ludzie się bardzo małymi krokami zbliżają czy upodabniają do siebie. By z perspektywy wielu lat ocknąć się i spojrzeć z innej perspektywy, jak bardzo silne były te wzajemne oddziaływania, choć nie towarzyszyły temu wcale silne emocje. Nie miało to burzliwego przebiegu. Tak w kulturze się kojarzy bliskie relacje, miłość, że to są jakieś silne porywy. Dlatego osoby które grają czy coś udają, wkurwiają kogoś innego, nie radzą sobie z uzależnieniem. To nie jest miłość. Ale z perspektywy ocen innych ludzi właśnie jest. Ja i tak wiem swoje, kiedy nigdy nie było i nie jest. A ludzie i Agnieszka będą wiedzieć swoje. Gdy ekspedientka w sklepie mi nie sprzeda chleba, bo powie, że ukrywam coś czy oszukałem taką Agnieszkę, to może dopiero wtedy dopiero uznam, że jest problem. Ale ja nigdy tam problemu nie widziałem. Dla mnie oczywiste było, że chwilę coś było, ale zachłanność jej była tak silna, że nie minęły tygodnie, a wiedziałem, że na 100% z jej strony nigdy nie była i nie będzie to miłość. Zaskakuje mnie to, jak trzeźwo i trafnie odczytujesz tą kłamliwą sytuację, gdy ludzie są jak zaczarowani, kupili wszystko, a ja nigdy nie zamierzałem się produkować, i nikogo nie zamierzałem wyprowadzać z błędu. Kiedyś kurz opadnie. Kto się związał z kimś nie z miłości albo zrobił to z zemsty, ten sobie nie da rady na dalszą metę. Ja dzisiaj żyję spokojnie, sumienie mam czyste. I każdego dnia wiem, że może się coś wydarzyć. Ale jeśli przeczuwasz, że to coś się nie wydarzyło między nami, choć powinno albo że czegoś nie było, to ja uważam, że było. Tylko było to tak normalne, że nikt spośród tych wszystkich chorych ludzi dookoła by się nawet nie zorienotwał. Może Magda czy Ilona czuły się zazdrosne. Ale mało kto ponad to mógł czuć, że coś się rozwijało bardzo niewidocznie między nami. Nie jest to świadomy proces. Ja ze swojej strony mogę to skomentować, że to był absolutnie nieświadomy proces. Tak jak świadomość, że miałem sny, w których nie pamiętam co było treścią. Coś innego ale emocje np. były te, które były tylko między nami. One były bardzo ostrożne i subtelne. Ale rozpoznałbym je. Ludzie często mi się dziwią, jak można tyle wiedzieć o kimś, z kim się nigdy nie rozmawiało, np. o Wiktorii. Ja z ludźmi mało rozmawiam, bo mnie to męczy. Teraz dużo rozmawiam, bo dużo spraw załatwiam, ale to tylko sprawy. A w czystych relacjach często nic się nie mówi lub niewiele. A po latach można byłoby o tym książkę napisać. Ale ja o tamtym okresie, nie mówiąc o tej relacji nie wiedziałbym co napisać. Były to same emocje, obrazy, skojarzenia, nikt mi żadnych ocen nie podrzucił ani nie sprzedał, zmieniały się różne sytuacje. Nie było schematów, bo ja z resztą do dziś częściowo żyję na poziomie werbalnym, ale że poziom werbalny, to też poziom oddziaływania języka, władzy, polityki, to żyję też intensywnie na innych poziomach. Śmiać mi się chce. Bo potem na wp.pl dają Małysza, który komentuje Czecha, że umówił się na coś, a i tak zrobił swoje. A co miał zrobić? Człowiek doświadcza na różnych poziomach. Gdy ja czułem w 2014 r., że muszę rzucić wszystko, zejść na poziom czystych emocji. To zostawiłem wszelkie komentarze, dyskusje. Złożyłem rezygnację ze studiów doktoranckich. I nic nikomu nie udowadniałem. Robiłem skrupulatnie krok po kroku tyle, by się ze wszystkich zobowiązań uwolnić. Bo zobowiązywałem się będąc w nieszczęśliwym związku. Więc wiedząc, że się rozstanę, mogłem zupełnie inaczej się czuć wobec tego, co przedtem mówiłem, do czego się zobowiązywałem. To normalne dla normalnych. Dziwi mnie to, że ode mnie oczekuje się czegoś ponad to. Że ja wzniosę się ponad instynkt, zmiany w moich uczuciach i będę obiektywny, gdy serce podpowiada mi, że Ci ludzie wszyscy są fałszywi i żebym z nimi níe rozmawiał albo ich ciągle okłamywał. I to robię. Ciągle. Od 2014 r. już non stop. Nikt nie jest w stanie mnie zobowiązać do mówienia prawdy, gdy nie chcę. Albo do zobowiązywania się do czegoś. Ja przed sobą zobowiązałem się, żeby dobitnie wykazywać, co w moim przypadku jest nieprawdą. I temu służy ten blog. Zobacz w takim razie, ile było wokół mnie interesów, manipulacji. I ile jeszcze jest. Z Sofi mogę porozumiewać się na poziomie czystej myśli, jak z delflinami. To dlaczego z Polakami w takim razie nie mogę? Ja mówię jedno, robię jedno, oni już coś robią, żebym nie mógł kolejnej rzeczy zrobić, którą sobie zaplanowałem. Więc jest cyrk. Ja ludzi o bycie wrednymi nie prosiłem. Sami są wredni. Jak prześledziłem Twoje nastawienia do mnie. Nie wszystkie rozumiem. Ale czujesz się blisko. Nawet bliżej, niż kiedykolwiek uświadomiłbym sobie, gdyby nie było np. Facebooka. Nie wiem, czy taka świadomość jest dobra, czy mi potrzebna. Ale dzięki niej wiem np., że Ada Makowska nadal mnie lubi i szanuje. A wydawało mi się kiedyś, że już nigdy nie będzie. A zobacz, pomyliłem się.