Ważny dla mnie temat

Co zrobić jeśli po jakimś czasie nabieramy przekonania, że osoba mogła wprowadzić nas w błąd w kwestii swojego wieku, a od strony uczuciowej coś się zadziało i osoba mam się podoba i wiemy, że coś do nas czuje?

W moim przypadku już próbowano grać moimi uczuciami i szantażem w podobnej sytuacji.

Pominę kwestię preferencji osób małoletnich. Ja nie stwierdzam u siebie preferencji pedofilnych, miewam uczucia do osób w różnym wieku. Niemniej zdarzy mi się raz na jakiś czas, że spodobam się dziewczynie bardzo młodej. I choć sądzę, że ona robi to nieświadomie, wykorzystuje jednak nieświadomie coś, co w psychoanalizie nazywa się fiksacją. Może nie zupełnie to jest to znaczenie, bo psychoanaliza w ogóle pojęciowo jest trudna do zrozumienia z tymi kompleksami, przeniesieniem, wyparciem. Ludzie w języku potocznym nadużywają niepoprawnych określeń. Niemniej w sensie zbliżonym do tego z psychoanalizy, przynajmniej tych mniej ortodoksyjnych nurtów bliskie będzie określenie fiksacji tego, co rzeczywiście mogę mieć.

Otóż w moim osobistym życiu uczuciowym, w toku mojego burzliwego rozwoju uczuciowego mogła mieć miejsce sytuacja, że na przykład mając 13 czy 14 lat bardzo się zakochałem w 13 czy 14 latce. A może nawet trochę młodszej. Wtedy o 1-2 lata osobie. I mimo tej wzajemności. Bez wzajemności nie da się mówić o miłości. Tylko wzajemność rodzi taką namiętność, która jest w stanie zaburzyć nasze późniejsze relacje i doświadczenia i nawet mając 40 lat może się coś takiego wydarzyć w naszym życiu uczuciowym, co emocjonalnie cofnie nas do wieku 14 lat. Określa się to doświadczenie jako regres. W psychoanalizie to rodzaj mechanizmu obronnego. Regresji. W sensie emocjonalnym nie ma nic ani złego ani dobrego w tym. Każdemu może się to przydarzyć. Często takie rzeczy zdarzają się podczas psychoterapii. W dodatku wszystko, co się z człowieka wydostanie wtedy musi zostać umiejętnie „przepracowane”. W przeciwnym wypadku będzie nawracać, jak jakaś choroba przewlekła, nieleczona.

W moim przypadku nie stwierdzam parafilii w postaci pedofilii. Ale w sytuscji, gdy uwodzi mnie osoba, wobec której mam podejrzenia, że jest małoletnia, czuję się bezbronny. Bo rzeczywiscie mogłem mieć jedną, a może nawet kilka przygód jako 13-14 latek, które mimo ilości wyzwolonych uczuć, nie zakończyły się happy endem. I nastolatka to we mnie wyczuwa. I chce dać mi coś, co nie było mi zwyczajnie dane. Ale jednocześnie mimo bycia ostrożną, co skazuje mnie na uśpienie moich podejrzeń, że to sytuscja potencjalnie niebezpieczna, którą ktoś mogłyby wykorzystać nie tylko przeciwko mnie. Ale jej też pozostawić ranę do końca życia. Przecież to ona mnie z jakiegoś powodu wybrała pierwsza. Gdybu nie jej uczucia. Nie byłoby we mnie moich. Takich słodkich uczuć wynikających z odwzajemnionej nastoletniej miłości. I ponieważ rzeczywiście czuję, że to jest miłość. Pozwoliłem sobie napisać do niej coś takiego. Jeśli moja obawa o jej wiek jest prawdziwa, a jakiejś dorosłej osobie nie spodoba się, gdzie się poznaliśmy i że piszemy ze sobą, uważam, że ta wiadomość ratuje uczucia, a jednocześnie nie skazuje mnie na wejście nieświadome w rolę ofiary zemsty jakiejś osoby zazdrosnej, która mogłaby wejść pomiędzy mnie, a ta dziewczynę, zrobić ze mnie przestępcę, przez co zazdrość tej osoby spowodowałaby krótkotrwałe odzyskanie tej osoby dla jakiegoś systemu. Np. rodziny, choć jej pewnie zostawiłoby traumę na całe życie. Chciałbym każdemu, kto kiedykolwiek znalazł się w podobnej sytuacji, powiedzieć jedną ważną rzecz. Obojetnie jaką by to nie było sensacją. Czy napiszą o Was w internecie, obśmieją, zaczną wrabiać w jakąś kabałę, łapać za słowa, robić na siłę pedofila, chciałbym podkreślić jedną rzecz. Są różne przestępstwa. I prawy człowiek na ogół wie, czy popełnia przestępstwo. Może czasem obawiając się czegoś ze strony kogoş, kto nas dręczy używamy gróźb do takiego stopnia, że z jakiegoś punktu widzenia sami ocieramy się o bycie przestępcą, może nadużywamy czasem gościnności, zaufania i z jakiejś perspektywy ktoś może uznać nas za oszustów, być może zaniedbujemy jakieś obowiązki z powodu np. nieświadomości czy depresji, co powoduje, że przynajmniej w świetle prawa jesteśmy przestępcami. Być może uwodzimy kogoś, nie zdając sobie czasem sprawy z własnej brzydoty, przez co dla zabawy ktoś może sprawić, że poczujemy się, jakbyśmy byli co najmniej gwałcicielami, być może poczucie krzywdy czy nieodreagowane emocje, niedopowiedziane, niewypowiedziane rzeczy, uczucia sprawiają, że pewnego dnia, z jakiejś perspektywy wychodzi na to, że nękamy kogoś w stopniu, który mógłby mieć znamiona karalności. Każdy z nas czasem w życiu ociera się o różne kategorie przestępstw. Ale nikt nigdy w życiu nie wmówi mi, że miłość jest przestępstwem. Można nie zdawać sobie sprawy z wieku, czy słów które czasem płyną prosto z serca. I musimy je wypowiedzieć. Bo miłość ma swoje zaklęcia. Dlatego dla mnie ktoś, kto z takich sytuacji robi sensację, ociera się o wszystko co w przypływie uczuć robimy prosto z serca, jest skruwysynem. I uważam, że choć każdy zasługuje na życie. To takie osoby nie zasługują na to, żeby żyć. I być może musiała się ta wojna wydarzyć, by przywrócić honor temu, kto ten honor posiada i pewne właściwe dla nas wszystkich proporcje.

 

Ja się rozwiodłem z żoną

Bo:

  1. Moja była żona zakładała firmę z koleżanką, której byłej żonie było bardziej po drodze, niż ze mną, przy czym wyszło na jaw, że obie upodobniły się pod względem wartości i okazało się w tym koleżeńskim wzmocnieniu ich obu, że nagle Natalia nie podziela ze mną ani jednej mojej wartości. Nie ma zrozumienia ani cierpliwości do spraw ogólnych, wagi państwowej itd. Stanowiła wręcz zagrożenie dla mojej kariery. Choć jak widzicie, kariera nie była dla mnie wcale ważna.
  2. Męczył moją byłą żonę stan psychiczny i poziom energii, jaki miałem w czasie choroby. Nie miała uwagi dla moich skarg i niecierpliwiła się widząc, jak mało mam na wszystko siły.
  3. Nigdy nie widziała u mnie choćby umiarkowanej depresji. Gdy ją poznałem w 2003 r. wychodziłem z ok. 2 letniego okresu depresji spowodowanego trudnymi okolicznościami, rywalizacją i niegodziwościami ludzi, którzy tak jak ja przechodzili okres dorastania i adolescencji, a także zachowaniem dorosłych osób z uwagi na to, kim w ich rozumieniu był mój tata. Przez co okres depresji tym razem spowodowanej nie dorastaniem, ale chorobą neurologiczną odsłonił przed nią moją zupełnie inną naturę, której nie lubiła i nie umiała się pogodzić, że to też jestem ja. Że to moja gorsza twarz. Że słabość to moja inna twarz. Ona była z rodziny, gdzie się ciężko pracuje i daje radę ze wszystkim.
  4. Lekarz neurolog dyskretnie, co ciekawe w jej obecności zasugerował mi, że jeśli nie chcę poważnie zachorować na stwardnienie rozsiane, powinienem się z tak niecierpliwą osobą rozstać, która w dla niego widoczny sposób niecierpliwiła się, myślała, że ja coś udaję, liczyła, że on powie, że jest tak, jak ona myśli, a tymczasem on zobaczył, że ona żeruje na mnie w tym stanie i jest drapieżnikiem, który niszczy mnie wtórnie, dodatkowo do choroby. Zdiagnozował więc ją jako przyczynę poniekąd choroby. Albo czynnik, który spowoduje, że latami będę dochodził do siebie, mając taką osobę. Jej siostry ciotecznej chłopak z Dęblina, informatyk chorował na stwardnienie rozsiane i wtedy po raz pierwszy uświadomiłem sobie, że przyczyną ciężkiej autoimmunologicznej choroby może być tylko i wyłącznie niewłaściwa relacja z dziewczyną, która na nas żeruje, jest drapieżnikiem. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie mechanizm. Brak zrozumienia, wykorzystywanie, wyśmiewanie tego, że brakuje nam na coś sił może być desrukcujne. Zwłaszcza, gdy ta osoba jest tak nauczona, przenosi jakiś chamski wzorzec z domu, otoczenia i nie umie się pogodzić nawet z tym, że komuś szkodzi i nie jest dobrą partnerką.

Mój stan wtedy oczywiście był spowodowany też nieszczęśliwymi wydarzeniami w uczuciach, ale nie nazwałbym tych uczuć miłością. Jeszcze w 2012 r. ile razy coś przeżywałem, czułem, Natalia jeszcze gotowa była się pogodzić z tym, że coś się zmieni, że się rozstaniemy. Była jeszcze uczuciową, współczująca. Ale te sytuacje doprowadziły do ostatecznego wypalenia relacji uczuciowej. Nic z niej nie zostało, jeśli mam być szczery i to było widać już w 2013 r. To był chyba najgorszy rok w moim życiu. Niewiele z niego pamiętam, mam z 5 zdjęc z tego roku, gdy z 2022 r. mogę mieć ich już z 50 000. Ale gdy ja rozczarowywałem się osobami, które okazywały się tylko drapieżnikami, Natalia w końcu zaczęła też pokazywać inną twarz. To jest ciemna strona ludzi, ludzkości, także kobiety mają rodzaj solidarności, jakiejś ciemnej strony, że gdy za dużo tego mężczyzna odkryje, stają się podejrzliwe, wredne, aż stają się naszymi wrogami, choć wiedzą tak dużo o nas, czasem mieszkamy razem. Ale przez wiele lat to była miłość, przynajmniej dobry ciepły, uczuciowy i spokojny związek. Także ocenianie mnie przez pryzmat samego faktu wzięcia z kimś rozwodu i rozstania się. To jest trafienie kulą w płot. Każda dziewczyna, która sama sobie opowiedziała tą historię, nie wiedząc jak było, zrobiła sobie krzywdę. Jedna z zemsty wzięła ślub z byle kim, inna zrobiła sobie dziecko. Tylko dopowiadając sobie coś. Także powodzenia idiotki, nagroda Darwina i chuj, i to wszystko!

To ona bała się w sądzie, że wyjdą na jaw właśnie takie fakty i równie mocno zależało jej podczas rozprawy, byśmy byli zgodni, bo wiedziała, że w tym trudnym okresie poprzedzajcym rozwód nie była dla mnie wsparciem i nie planowała ze mną przyszłości. Nie miała nic na swoje usprawiedliwienie, gdyby padły pytania o cokolwiek osobistego, wspólnego. Tego już nie było. Nastąpił rozpad przede wszystkim relacji i związku. Naturalny. Tak jak zepsute jabłko gnije. To było coś naturalnego.

Dagmara zdaje się doskonale widziała, że nie wchodzi między kogoś, a kogoś, bo żadnej relacji ze mną w tej chwili nikt nie ma. Widziała, że po prostu muszę wziąć z kimś rozwód i tyle. Najtrafniej spostrzegła sytuację, bo widocznie jej się podobałem, więc patrzyła w serce, a nie na otoczkę, to, co ludzie lajkują, pierdolą i ustawiają dookoła mnie i patrzeniem w serce najwięcej zrozumiała.

Ja tylko raz w życiu byłem w takiej sytuacji

Na lotnisku JFK, ale już nie kochałem tak osoby, którą nagle zobaczyłem. Zdałem sobie sprawę właśnie, że więcej wtedy znaczył dla mnie 9 letni związek, niż ta dziewczyna, czyli Avril Lavigne. Było mi tylko smutno. Sądzę, że gdybym kogoś jednak kochał rzeczywiście. Byłby to najgorszy dzień w życiu mojej żony. I chcę Ci podziękiwać śniadaniowa dziewczyno, bo mnie nauczyłaś czegoś. Pokazałaś mi, co należy robić i jak duży należy mieć refleks. Tym refleksem mi zaimponowałaś. Ja się czasem zakochuję w urodzie, a czasem w tym, że ktoś ma coś nieprzeciętnie rozwinięte. Jakiś instynkt, szósty zmysł. I Ty mi zaimponowałaś tym, że byłaś w sytuacji, w której ją zwykle daję dupy 100 razy mądrzejsza i bardziej ogarnięta. Dałbym Ci ułożyć całe moje życie, gdyby brakowało mi inicjatywy i czułbym, że to jest miłość. Chociaż jestem sam dobry w układaniu sobie życia, ale ten brak obłudy, cynizmu, wyrachowania tylko umiejętność spojrzenia szczerze sobie i komuś w serce i natychmiastowa świadomość to jest to. Moglibyśmy pracować w cyrku.

Ja zwracam uwagę dosłownie na wszystko

Ta dziewczyna rok temu na randce śniadaniowej. Przyszła z chłopakiem, ale ubrana była tak, jakby tak naprawdę przyszła spotkać się ze mną. Mimo że była z chłopakiem, wystarczyło jedno moje spojrzenie i natychmiast coś się zmieniło. I to jemu pokazała natychmiast. Odtrąciła go, traktowała, jak śmiecia i trzymała ze mną kontakt tak, długo, jak się dalo. Było mi z tego powodu strasznie wstyd. Ale nie jej!

Ja analizuję i oceniam wszystko, bo bardzo dużo jest oszustwa. Zwykłego pospolitego oszustwa i cwaniactwa. Często mi wystarczy, że dziewczyna w Internecie odpisze mi o minutę za późno i wiem, że za kilka godzin albo dni dam jej odczuć dokładnie to samo i wypierdolę ją z relacji wtedy, kiedy ona będzie na coś czekać. W relacjach stosuję prawo Hammurabiego. I to dobra metoda, bo za dużo możemy stracić ufając komuś, komu nie należało okazywać zaufania czy angażując się po prostu z niewłaściwą osobą.

Zachowanie tej dziewczyny na randce śniadaniowej było niewłaściwe. Ale dała mi jak nikt w życiu dowód swoich uczuć. Problem w tym, że ja tego wtedy nie byłem zdolny tak odebrać, bo po pierwsze przykro mi było, że musiała w ogóle z nim przyjść, jeśli jej chodziło o mnie. Tu zachowała się jak dziwka. Jest osobą, która jak małpa całe życie z jednej liany na drugą, ze związku do związku będzie przechodzić. I to mnie bardzo wtedy zabolało.

Ale z drugiej strony ten ból przeszedł. A z perspektywy zrozumiałem, ile musiało ją kosztować to wszystko, ta cała Sytuacja, gdy mogła mnie olać, budować sobie spokojnie relację z chłopakiem. A ona zwyczajnie nie mogła odkąd na mnie spojrzała.

Jej uczucia do mnie w porównaniu z uczuciami innych osób były jednak czyste. Nie wiedziała tylko, co zrobić. I po tak długim czasie zrozumiałem więcej, postawiłem się na jej miejscu i przestałem ją obwiniać.

W porównaniu z dziewczynami, które kombinują, choć mają 4 godziny, by mi coś istotnego okazać czy powiedzieć, a zwyczajnie kombinują. Raz z uczuciami, innym razem gestami, zakładają okulary, wywieszają ręcznik. Jak w teatrze. Może taki rekwizyt, może taki, a spojrzenie zimne, jak lód. W sensie, gdy się mną po 5 minutach znudziła i przez pozostałem 3 godziny 55 minut już zimna suka.

To ja naprawdę nie muszę się zastanawiać, która sytuacja jest dla mnie lepsza. Może ta randka śniadaniową mnie bardziej zraniła. Początkowo nic do niej to ja nie czułem. A gdy zrobiła z tym chłopakiem to, co zrobiła to poczułem. W porównaniu z tą sytuacją sytuacja matactwa i cwaniactwa przez kilka godzin tylko wkurwia. Erik, dużo starszy ode mnie człowiek miał dużo czarniejsze ode mnie myśli. Ponieważ miał w sobie uczucia, jakby chciał jej zrobić krzywdę. Widocznie się zaangażował. Podczas gdy ja zobaczyłem sygnały ostrzegawcze.

Problem z randką śniadaniową jest tylko taki, że ja się ostatecznie też zakochałem. I to wszystko było dla mnie trudne psychicznie przez kilka miesięcy później. Nie umiałem wypełnić uczucia pustki. Choć wiem, że nie podjąłem złej decyzji, bo nie miałem żadnego wyboru. Z nią się nie znałem, ona była z chłopakiem. Z punktu widzenia obyczajów jasne jest, że nic nie mogłem zrobić, bo sytuacja była jasna tylko na poziomie uczuć, ale obyczajowo kłopotliwa. I czułem pustkę, bo ta dziewczyna nigdy więcej się nie ujawniła. A ja nie mam wobec niej żadnej winy. To co się wobec tego wydarzyło? Uwierzyła w siebie i teraz każdego dnia szuka jeszcze lepszego? 😂