On tylko ją musiał szanować. To dość oczywiste. Prosta analiza. Widać to w każdym jego zachowaniu, że ten ojciec symbolicznie nie istniał. I Jarosław Kaczyński to takie zwierzę, podbiega do kogoś i go jebie. Żadnego kręgosłupa.
Zachowuje się, jakby wszystkich znał. Do każdego mógł nawiązywać. O każdym mówić, jaki jest, kim będzie tak jakby miał możliwość kształtować losy świata, brać odpowiedzialność za wybory innych ludzi. Jego matka na taką kampuczę wyglądała. Kwaśna morda Pol-Pota.