Uprzedzając wszelkie działania policji, proszę przeczytać poniższe oświadczenie:
Wszelkie groźby, które kieruję na niniejszym blogu, kieruję w stosunku do osób, którym nigdy nie podawałem adresu mojego bloga i powiedziałem: „to jest mój blog, piszę tam o wszystkim, co mnie dotyczy, możesz sobie to czytać i wyrażać do tego stosunek, bo się znamy albo jesteś mile widzana”. Nigdy też nie dałem wyraźnie tym osobom odczuć czegoś w tym duchu, ale także, że są znajome, bliskie, czy mile widziane. Ktoś może się czuć osobą znajomą, ale nie był nigdy bliską. Ktoś był bliską, a może nie być już od dawna mile widzianą itd. itd. Ale każda z takich osób, które nie są mile widziane, otrzymała ode mnie tysiące sygnałów werbalnych i niewerbalnych, że nie jest mile widziana i oczekuję, że nie będzie rozmyślać, kierować swoich zainteresowań na to, co jest przedmiotem mojego życia osobistego czy innego.
Wszelkie groźby kieruję wyłącznie do stalkerów i osób, które dokonują przekłamań, przeinaczeń moich intencji, transformacji ich w coś, co wygląda, jakby było przeze mnie akceptowane, gdy nie jest.
Zniekształcają sposób w jaki komunikuję innym swoje intencje lub ich treść, uniemożliwiając często ich skuteczne zakomunikowanie osobom, którym chcę je zakomunikować. Co dla mnie jako osoby introwertycznej, nieśmiałej stanowi problem. Nawet gdy nie mam problemu w komunikacji, zawsze taka osoba może znaleźć sposób na „zgaszenie mnie” czy celowe onieśmielenie, co ma dla mnie tylko negatywny charakter. Nie wynika z „wdzięku”, „mądrości” takiej osoby, ale najczęściej bezczelności.
Takie osoby czasem uciekają się do tego typu oszustwa, ale częściej motywowane zazdrością, wprowadzają inne osoby w błąd. Czynią to świadomie i skutkuje to różnego rodzaju niekorzyściami nie tylko dla mnie, ale przede wszystkim dla tych osób. Uniemożliwia wytłumaczenie się z czegoś w sprawach delikatnych, gdzie wchodzi w grę zaufanie, podjęcie jakiejś ważnej decyzji. Te osoby robią to motywowane nie wiedzą na mój temat, czy znajomością ze mną, co tym, że kiedyś z jakiegoś ważnego osobistego powodu odmówiłem im znajomości, a dziś wiem, że główna ich motywacja, to ich osobista uraza.
Wszelkie sygnały i postawy z mojej strony świadczą o tym, że nie byłem nigdy i nie jestem zainteresowany utrzymywaniem z nimi kontaktu, co oznacza, że w przypadku podejrzenia groźby karalnej, co na ogół jest przedmiotem postępowania, nie pełnię aktywnej roli w tej sytuacji, co oznacza – na ogół nie wiem, gdzie te osoby mieszkają i nie dążę do pozyskania takich informacji, co nie oznacza, że spełnienie groźby nie jest realne, ja swoje groźby traktuję poważnie, ale ich spełnienie uzależniam od zaniechania przez stalkera tego, co działa zgodnie z ich działaniem, czasem tylko intencją, na moją niekorzyść.
Co więcej, taka osoba jest świadoma tych gróźb od początku, często jest świadoma, że nastąpi ich eskalacja. Świadomie, jak kot, wkalkulowuje sobie ich istnienie w swoją strategię lub liczy na nieświadomość i głupotę np. policji, że policja nigdy nie przeanalizuje tego, dlaczego ja ze swojego punktu widzenia, czuję się zmuszony uciekać się względem tej akurat osoby do gróźb. Jakie dobro osobiste zostało po mojej stronie naruszone, że nie znajduję łagodniejszych metod rozwiązania konfliktu z tą osobą. Takim osobom z mojego doświadczenia nie przeszkadza to, że te groźby kieruję. Ich celem jest posłużenie się moim wizerunkiem do zapewnienia sobie jakiejś pozycji lub zabezpieczenia jakiegoś interesu. Robiły to i robią pod moją nieświadomość, a gdy zaczynam to sobie uświadamiać, usiłują wykpić lub wyśmiać, że dla mnie do tej pory to nie było istotne lub nie zwracałem na to uwagi. W rzeczywistości tego nie widziałem lub zorientowałem się za późno albo brakowało mi czasu, sił, środków na zareagowanie proporcjonalnie. Tak np. było w mojej chorobie. Nie było priorytetem, jakie „lody robią” obce osoby na tym, że choroba zżera moje zasoby. „Robiły po prostu lody”. Zwyczajnie. Licząc się z tym, że prawdopodobnie nie przyjdzie im za to zapłacić. I że może sytuacja się nie zmieni albo już nigdy nie zapłacą za to, co zrobiły. Można takie zachowania podczepić pod drapieżnictwo, czy pasożytnictwo. Najmniej akceptowane społecznie zachowania, szkodliwe, a napiętnowanie ich przeze mnie to wyraz społecznej odpowiedzialności. Ta osoba może tak postępować względem mnie, ale bardzo prawdopodobne jest, że dokładnie tak samo postępuje wobec też innych osób. Być może nawet wielu osób. Z praktyki wiadomo, że z reguły przestępcy, czy osoba która dopuści się przestępstwa to na ogół osoba, która dopuściła się lub dopuści się większej liczby przestępstw. Socjopaci, a do nich należą moi stalkerzy najczęściej, nie uczą się na zasadzie kar, nie przewidują konsekwencji, są impulsywni i mają problemy z samokontrolą, więc liczenie się z konsekwencjami to zachowanie bardzo kosztowne z uwagi na ich deficyty i upośledzenie.
Bezpośrednio uzależniam możliwość spełnienia przeze mnie groźby od zaniechania stalkowania, wypowiadania się przez nieznajome, odległe czy nie mile widziane osoby na mój temat – zwłaszcza w sposób skrótowy, aluzyjny, zawierający przekłamania, nieprawdę. W dodatku, niekiedy nie wiem nawet, kim są te osoby. To nie tylko osoby, które znam z imienia i nazwiska. Otrzymywałem złośliwe odniesienia również od osób, które konsekwentnie pozostawały anonimowe.
Nie jestem przestępcą i nigdy nie zostałem skazany za przestępstwo. Nie interesowały mnie nigdy działania niezgodne z prawem tj. wymuszenia itd. Oczekiwanie, że ktoś będzie cicho i nie będzie się na mój temat odnosił czy wypowiadał wynikają z niechęci do osoby obcej, stalkującej mnie, z rażącego braku znajomości faktów, głównie tj. moje cechy psychiczne, temperamentu czy osobowości, których istnienie negują, które są dla tych osób nieistotne, bo są socjopatami itd. Mam pełne prawo odmówić prawa do wypowiada się na mój temat osobom nieznajomym, obcym, stalkującym mnie, złośliwym itd. Tak naprawdę te osoby nie mają nic prawdziwego do powiedzenia na mój temat, a gdy nawet ma to poparcie w faktach, na ogół te informacje pozyskały na własną rękę, bez mojej wiedzy i zgody i świadczy to o szpiegowaniu mnie, co jest kolejnym przestępczym, społecznie nagannym działaniem, które wskazuje, o jak wiele rzeczy bałyby się same mnie zapytać, wiedząc, że nie udzieliłbym akurat im takich informacji.
Te osoby z jakiegoś powodu poznałem, jako nadużywające władzy w stosunku do mnie, technik wpływu społecznego tj. społeczny dowód słuszności. To osoby, które usiłowały manipulacją coś na mnie wymusić. Zgodę, akceptację czegoś itd. A zatem moje groźby to próby zapobiegnięcia kolejnym szantażom, próbom wymuszenia, szkalowania mojego dobrego imienia. Te osoby na ogół w bardzo zręczny sposób jako pierwsze naruszają moje dobra osobiste. A moja agresja to zwykle finał bardzo długotrwałego, męczącego procesu, gdy stopniowo czuję się coraz bardziej odarty z godności i upokorzony.
W praktyce stalkingu, w świetle statystyk stalker, to najczęściej osoba znana pokrzywdzonemu czy osobie, której jeszcze nie rozpoznano jako ofiary, ale która czuje się pokrzywdzona nawet jeśli jest podejrzana czy występuje jako świadek. Osoba znana, ale najczęściej to nie jest partner, przyjaciel, osoba znajoma. Ale może być osoba przez chwilę znajoma lub powierzchownie, rzadziej były partner.
Groźby z mojej strony są wynikiem wielokrotnego zaniechania przez policję dochodzenia, postępowania w sytuacji, gdy czułem się pokrzywdzony, dało się niekiedy fakt takiego przestępstwa stwierdzić, ale policja zaniechała dalszych działań ze względu na trudności operacyjne czy dochodzeniowe. Na ogół stosowali jakieś proste kryterium niskiej szkodliwości, braku możliwości ustalenia sprawcy, kryterium przedawnienia itd. Dlatego z niniejszego bezpośrednio wynika, że policja jest współodpowiedzialna za to, że broniąc moich dóbr osobistych, prywatności, uciekam się do działań na granicy prawa, które mogą przynieść realnie komuś innemu uszczerbek na zdrowiu lub utratę życia.
Policja była zdolna rozpoznać po ilości przestępstw, jakich padałem ofiarą, że jestem ofiarą wielu, wielokrotnych działań przestępczych, które mają niekiedy znamiona przestępstw seryjnych. Np. seryjnych napadów, wymuszeń, oszustw itd. To też jest bliskie stalkingowi, bo znamiona stalkingu wypełniają okoliczności takie jak powtarzalność, długotrwałość, uciążliwość, duży stopień udręczenia czy upokorzenia działaniem takich osób.
Ofiara seryjnych napadów, która nie doczekała się sprawiedliwości może stać się ofiarą kolejnych napadów, a nawet serii napadów. Bo to sygnał, jaki daje sama policja – tą osobę można gnębić, oszukiwać, okradać, szkalować itd. To jest tak ważne, jak i niezrozumiałe. Obojętność wobec mojej krzywdy wygląda tak, jakby była umotywowana politycznie. Że konkretnie mi się nie pomaga, nie chroni mnie, gdy padam ofiarą przestępstwa. Dla mnie racjonalnym warunkiem przeżycia jest wyrobienie pozwolenia na broń lub nawet zakup broni nielegalnie. Policja stawia mnie w sytuacji, w jakiej człowiek jest postawiony w warunkach wojny.
Gdy piszę o jakiejś kobiecie obraźliwie np. że jest kurwą, ma to na celu bezwzględne i ostateczne wykazanie, jaki mam rzeczywisty stosunek do osoby, która może już nie mi, ale innym usiłuje dać do zrozumienia, że sekretnie żywię przyjaźń czy liczę na wsparcie. Chodzi o przerwanie urojenia, nie pozostawienie złudzeń, a nie celowe obrażenie niewinnej osoby. Taka osoba nigdy nie jest niewinna, zwłaszcza w odniesieniu do mojego życia osobistego czy intymnego. Na ogół ma jakąś winę, choć może ona nie być z prawnego punktu widzenia przestępstwem. Ale może być istotna w toku przesłuchania, rozpoznania czy dochodzenia jako okoliczność, która mogła być przez stalkera wzięta poważnie, żeby zaniechać działania, w odpowiedzi na które mogła mu stać się realna krzywda. Takie osoby często wykorzystują czy powołują się na moją introwertyczną naturę. Bo skoro rzadko wypowiadam się szczerze na tematy osobiste, to w swoim motywowanym złą wolą mniemaniu mogą udawać, że to one są powodem przemilczeń. Powiedzenie, że Ewa Grzybowska to kurwa służy przede wszystkim w tej mojej przestrzeni prywatnej, wykazaniu w sposób jednoznaczny rzeczywistych uczuć i faktycznego stosunku do tej osoby tak, żeby nikt, kto czyta, konfrontuje moje słowa z jej aluzjami, wskazówkami, nie miał wątpliwości, jaki jest w tym mój stosunek. Takie osoby manipulacyjnie w dodatku usiłują znaleźć okoliczność, że moje słowa mogą być z jakiegoś powodu nieważne czy istnieje powód, dlaczego są nieistotne, czy nie należy brać ich pod uwagę, bo z jakiegoś powodu ta osoba wie lepiej, „jak jest”.
Gdy taki stosunek w sprawach osobistych wyrażę, a osoba dalej udaje, że jakby w sprawach dla mnie prywatnych czy intymnych ma w ogóle prawo do zajmowania stanowiska, wtedy powstaje okoliczność, że jestem zmuszony uciec się do gróźb. Naruszanie prywatności, wpływanie na skuteczność mojej komunikacji z niektórymi, wybranymi osobami, czyni moje działania daremnymi, próby komunikacji nieskutecznymi, a niekiedy naraża mnie czy jakąś osobę na straty. Podobnie jak w przypadku łamania tajemnicy korespondencji. W czasach, gdy ludzie nie czytają wiadomości, nie każdy ma konto na Facebooku pod imieniem i nazwiskiem, ja np. nie mam. Niekiedy napisanie o czymś na prywatnym blogu to jedyna zarazem mająca jakiś społeczny rygor prawdziwości metoda zakomunikowania komuś swojego stosunku do tej osoby czy uczuć. Od jakiegoś czasu to dla mnie preferowana forma wyrażania różnych rzeczy, bo email, komunikatory przestały stanowić wiarygodne sposoby komunikacji. Duch czasów spowodował, że izolacja, a z drugiej strony możliwość upewnienia się przykładowo, że kobiecie prywatnie powiedział bym to samo, co przy świadkach, powoduje, że to, co napiszę tutaj ma większą wagę, niż to, co napisałbym zupełnie w prywatnej wiadomości.
Wyrażę się jasno. Obojętnie do prawa i norm zwyczajowych. Jeśli obca osoba lub niemile widziana ośmiela się zajmować stanowisko w ramach mojego życia prywatnego lub w związku z nim lub po wypowiedzi prywatnej wskazywać jakieś kroki, ruchy, działania z mojej strony, narusza w sposób często obsesyjny, napastliwy, zboczony pewien tok, serię, konsekwencję normalny w danej sytuacji tok zachowań, to naturalnie nie ma w moim odczuciu też do tego prawa. A łamiąc prawo, zmusza mnie tak, jak w obronie koniecznej użycia czegoś nie zawsze prawem przewidzianego do obrony jakiegoś ważnego dla mnie dobra.
Jednocześnie chciałbym policję poinformować, że w stosunku do innych osób niż stalkerzy, obcych osób, nieznanych mi nie stosuję tych kryteriów. Nie o każdym zakładam, że jest zły, egocentryczny, pyszny, ekstrawertyczny w stopniu uniemożliwiającym jakiekolwiek relacje ze mną. Z moich doświadczeń wynika, że najczęściej padam ofiarą osób skrajnie ekstrawertyczych lub takich, które mają problemy z samooceną, atrakcyjnością lub kontrolą impulsów. Niekiedy jest to skutkiem nadużywania substancji lub problemów psychicznych, które są widoczne, ale ja widząc okoliczność konfliktu angażuję się w konflikt, by moje granice przywrócić, więc nawet nie podejmuję próby oceny stanu psychicznego takiej osoby. W sytuacji konfliktu mnie to nie interesuje. Chcę przywrócić swoje granice bez względu na okoliczności, środki, problemy i trudności stalkera. Nawet gdy są one dla mnie widoczne. Najpierw trzeba dać po łapach, a potem ostatecznie zawiadomić opiekę społeczną. Jakiś porządek musi być, jakaś kolejność i elementarna sprawiedliwość.